Szymon Łożyński: Powiało optymizmem. To najbardziej pokazuje wielką formę Kubackiego (OPINIA)

WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Dawid Kubacki
WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Dawid Kubacki

Słabsza poprzednia zima Polaków szybko pójdzie w niepamięć. Już za miesiąc show w Pucharze Świata może robić Dawid Kubacki. To, co Polak zrobił w 1. serii w Klingenthal, było prawdziwym pokazem wielkiej formy.

Na miesiąc przed inauguracją Pucharu Świata w skokach (już 5 listopada w Wiśle) możemy spać spokojnie. O ile zbudowanie w tej dyscyplinie formy czasami przypomina drogę przez mękę, o tyle stracić dobrą dyspozycję przez miesiąc zdarza się niezwykle rzadko. A Dawid Kubacki nie jest w niezłej formie, jest piekielnie mocny i w tym momencie wydaje się poza zasięgiem reszty stawki.

Finał Letniego Grand Prix w Klingenthal był w jego wykonaniu perfekcyjny. To, co zrobił w pierwszej serii, zasługuje na słowa uznania. Warunki były ekstremalne, niska belka, kręcący wiatr. Skaczący tuż przed nim doświadczony Fettner, ostatecznie drugi skoczek letniego cyklu, zupełnie sobie nie poradził, spadł na bulę i nie awansował do drugiej serii.

Kubacki - tylko w nieco lepszych warunkach - poleciał kilkadziesiąt metrów dalej. Zrobił to, co robią zawodnicy w najwyższej formie. Zupełnie nie przejmują się warunkami. Trafiają idealnie na progu i nawet z mało sprzyjającym wiatrem odlatują. Doleciał do 135. metra i dał sobie szansę na atak w finałowej serii. W niej, już w porównywalnych dla wszystkich warunkach, nie dał nikomu szans, wygrał i przypieczętował swój czwarty w karierze triumf w "generalce" lata (szczegóły TUTAJ).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznajesz ją? Nie nudzi się na sportowej emeryturze

Tydzień wcześniej rywale nawet nie zbliżyli się do Polaka w Hinzenbach. Jest w wielkim gazie. Skacze powtarzalnie, nie psuje żadnych skoków (przynajmniej tych oficjalnych). Jak zawsze wychodzi wysoko z progu, ale potrafi tą wysokość odpowiednio wykorzystać, jak w 2020 roku, gdy wygrywał Turniej Czterech Skoczni i konkursy Pucharu Świata. To rywale muszą się martwić, jak do dogonić, a Klingenthal pokazało, że dzieli ich sporo.

Kubacki jest doświadczony, zna smak zwycięstw zimą, widać, że przy nowym trenerze odżył technicznie, a taka końcówka lata - zaledwie na miesiąc przed Pucharem Świata - tylko pomoże mu psychicznie i utwierdzi w przekonaniu, że praca idzie w dobrym kierunku. A że w skokach głowa odgrywa ogromną rolę, wiemy nie od dzisiaj. Król lata także królem zimy? To bardzo realne, a słabszy poprzedni PŚ Polaków szybko może pójść w niepamięć.

Tym bardziej, że nie tylko Kubacki daje powody do optymizmu. Już teraz zapamiętajmy na zimę dwa nazwiska: Paweł Wąsek i Kacper Juroszek. Obaj latem skakali więcej niż przyzwoicie. Pierwszy, gdyby nie dyskwalifikacja w Klingenthal (więcej TUTAJ), zakończyłby letni cykl jako trzeci. 4. miejsce to jednak także świetny wynik. Z kolei 21-letni Juroszek przebojem wdarł się do szeroko pojętej światowej czołówki i zimą może nieźle namieszać.

Nie zapominajmy o Stochu, który w Klingenthal nie wystartował z powodu przeziębienia, a cykl zakończył trzeci. Do tego dochodzi solidny Jakub Wolny i Piotr Żyła, którego brak awansu do trzydziestki w Klingenthal trzeba traktować jako wypadek przy pracy (błąd przy wyjściu z progu i trudne warunki).

Widać, że z nowym trenerem Thomasem Thurnbichlerem Biało-Czerwoni złapali drugi oddech, zwłaszcza Kubacki. Czasu do zimy zostało mało, dlatego bardziej niż zastanawiać się, czy Kubacki utrzyma formę, należy zapytać, kto będzie w stanie dołączyć do jego poziomu? Odpowiedź poznamy od 4 do 6 listopada w Wiśle.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: