[tag=4930]
Kamil Stoch[/tag] miał ogromnego pecha podczas inauguracyjnego weekendu Pucharu Świata w Wiśle. W sobotę problemy z wiązaniem i najgorsze warunki w drugiej serii, w niedzielę dyskwalifikacja za nieprzepisowy kombinezon.
Choć trzykrotny mistrz olimpijski starał się zachować ogromny spokój i nie dawał tego po sobie poznać, cała sprawa mocno gryzła go w środku. Do tematu powrócił podczas transmisji na Instagramie, którą zorganizował w związku ze sprzedażą kalendarzy na obóz dla podopiecznych jego klubu - KS Eve-nement Zakopane.
- Miałem cały dzień na swoje różne przemyślenia. To jest dla mnie upokarzające, bo czuję się, jakby ktoś przyłapał mnie na oszukiwaniu. A tak nigdy nie jest - wyznał.
ZOBACZ WIDEO: Kubacki skomentował dyskwalifikację Stocha. "Przerodzi to w sportową złość"
- Pomiar kombinezonu to kwestia delikatna i względna. W trakcie dnia są miejsca na ciele, które się zmieniają. Bardzo trudno to kontrolować i mieć na uwadze. W jednym miejscu kontroler sprawdził, że wszystko jest dobrze, a dwa centymetry niżej miałem trochę za mało w stosunku do kombinezonu - opowiedział skoczek.
Kibice byli zaniepokojeni także problemami z wiązaniem. W dość krótkim czasie ten kłopot u Stocha wystąpił dwukrotnie. Podczas spotkania w mediach społecznościowych także nie zabrakło o to pytań.
- To sporadyczne sytuacje. Dzieją się wtedy, kiedy staram się do samego końca ciągnąć lot, żeby zyskać jeszcze pół metra. Wydaje mi się, że miałem delikatnie źle ustawione to wiązanie - ocenił.
Przed skoczkami jeszcze ponad dwa tygodnie przerwy przed kolejnym konkursem. Na skocznię powrócą w ostatni weekend listopada - w Ruce.
Czytaj także:
- Huber przeszedł operację. Opuści ważną imprezę
- "Proszę przypatrzeć się". Legenda ma wątpliwości ws. kombinezonów rywali Polaków