Markus Eisenbichler i Fatih Arda Ipcioglu zajęli w kwalifikacjach do konkursu w Oberstdorfie odpowiednio 25. i 26. miejsce. To oznaczało, że stworzą pierwszą parę w systemie KO, który jest stosowano w pierwszych seriach konkursów Turnieju Czterech Skoczni. Mimo że Eisenbichler nie jest w wielkiej formie w tym sezonie, to jednak przed własną publicznością był wyraźnym faworytem tej potyczki.
W serii próbnej zarówno Niemiec, jak i jego rywal spisali się kiepsko. Reprezentant gospodarzy zajął 39. miejsce (skok na odległość 106,5 metra), a Ipcioglu ostatnią - 50. pozycję (96,5 metra).
W konkursie jednak reprezentant Turcji się poprawił, skacząc 117 metrów. Niemieccy kibice wtedy się ożywili, wspierając Eisenbichlera. Tymczasem indywidualny mistrz świata z Innsbrucka wylądował dwa metry bliżej od swojego przeciwnika z pary. Nagle na skoczni zapanowała cisza.
Kibice doskonale wiedzieli, że warunki są porównywalne, więc różnica w odległości sprawi, że to Ipcioglu wygra pojedynek i zapewni sobie udział w drugiej serii. Tak też się stało. Turek pokonał zawodnika gospodarzy o 3,1 pkt. Patrząc na status Eisenbichlera w światowych skokach, jest to prawdziwa sensacja.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
Czytaj także:
Skoki zmieniły się nie do poznania. Walter Hofer dokonał rewolucji