Dawid Kubacki nie utrzymał prowadzenia po 1. serii piątkowego konkursu PŚ w skokach narciarskich w Sapporo. Polski skoczek w drugiej próbie uzyskał tylko 125,5 m, co dało mu 2. lokatę za Japończykiem Ryoyu Kobayashim (więcej TUTAJ).
- No nic, będziemy szli w linię obronę, że chciałem dać Japończykowi wygrać. Mój błąd? Myślę, że tak. Wydaje się, że było trochę późno z progu. Nie było takiej fajnej rotacji. Błędy tak zwane... No warunki też nie były najlepsze, ale to wszyscy mieliśmy podobne - powiedział Kubacki dla Eurosportu.
- W finale błąd był, ale to był fajny dzień na skoczni. Co prawda długi i męczący (pięć oddanych skoków podczas jednego dnia), ale daliśmy radę. Przed kwalifikacjami zjadłem sobie zupkę chińską i miałem jeszcze dużo energii. Mimo wszystko, całkiem fajny konkurs, więc dobry nastrój przed jutrzejszymi zawodami - dodał.
Reprezentant Polski na koniec podkreślił, że trudnością nawet nie była ilość oddanych pięciu prób na skoczni, a liczba godzin spędzonych na obiekcie narciarskim.
- Spędziliśmy łącznie siedem godzin na skoczni w pełnej gotowości do skoków i to nawet było bardziej męczące niż same te pięć skoków - podsumował Kubacki.
Zobacz:
Szok w Sapporo! "Nie ma mowy o dyskwalifikacji po zawodach"
ZOBACZ WIDEO: Historyczny wyczyn Polaka. "Daleka droga przede mną"