Sinusoida - to słowo najlepiej określa dyspozycję, jaką Biało-Czerwoni zaprezentowali przez weekend w Lake Placid.
Zaczęło się od niezłego, ale bez fajerwerków, sobotniego konkursu indywidualnego, później przyszła znakomita rywalizacja par i gdy nastawialiśmy się, że kilkanaście godzin później Dawid Kubacki wygra kolejne zmagania i znów odrobi straty do Halvora Egnera Graneruda, balon pękł niczym bańka mydlana.
Po świetnym skoku w kwalifikacjach, nagle w pierwszej serii Kubacki kompletnie nie przypominał siebie. Zaraz po wyjściu z progu leciał nisko i niespokojnie, pozbawiając się szans na triumf. W finale z kolei oddał świetny skok i tak jak w sobotnim pierwszym konkursie znów awansował o sporo miejsc, tym razem na 7. lokatę.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: miss mundialu nie daje o sobie zapomnieć. Co za zdjęcia!
Na pewno Kubacki wciąż potrafi skakać w tym sezonie tak, że niewielu jest w stanie skutecznie odpowiedzieć. Kłopot polega jednak na tym, że w odróżnieniu od pierwszej części PŚ zdarzają mu się w najważniejszych momentach słabsze skoki. I to od razu rzutuje na wynik - zamiast miejsc na podium, są pozycje tuż za nim albo pod koniec pierwszej dziesiątki.
Tymczasem stabilna forma to klucz do sukcesu na mistrzostwach świata, gdzie nie da się wygrać medalu - jeśli nie będzie bardzo loteryjnych warunków - jednym dobrym skokiem. Dlatego moim zdaniem, by popracować nad powrotem do stabilnej formy, sztab szkoleniowy Biało-Czerwonych podjął dobrą decyzję, wycofując Dawida Kubackiego i Piotra Żyłę z Pucharu Świata w Rasnovie.
Kilka spokojnych treningów, bez presji startowej, może wiceliderowi Pucharu Świata bardziej pomóc niż szukanie stabilizacji dyspozycji metodą startową. Nie oszukujmy się, o Kryształową Kulę w tym sezonie - po tym jak w niedzielę znów wygrał Halvor Egner Granerud - Kubackiemu będzie bardzo ciężko, nawet gdyby wygrał w Rasnovie i odrobił 100 punktów. Kluczowe są teraz mistrzostwa świata i to przygotowanie do nich powinno i z pewnością jest priorytetem sztabu szkoleniowego.
Brak stabilizacji dotyczy jednak nie tylko Kubackiego. Również Piotr Żyła, poza trzema świetnymi skokami w konkursie duetów, nie zabłysnął w Lake Placid. Miejsca w drugiej i trzeciej dziesiątce zawodów indywidualnych to również sygnał ostrzegawczy, nawet biorąc pod uwagę bardzo zmienne warunki w obu tych zmaganiach.
Wiadomo jednak nie od dzisiaj, że Piotr Żyła nie do końca lubi poranne konkursy, a właśnie już o 10:00 rano czasu lokalnego odbywały się zmagania indywidualne. Gdy zawody duetów rozegrano po południu, to mistrz świata prezentował się już o wiele lepiej. Dlatego właśnie wczesna pora zawodów i brak przystosowania się do niej, to najbardziej prawdopodobne wytłumaczenie sinusoidy formy Żyły w Stanach Zjednoczonych.
Z pewnością i Żyle nie zaszkodzą jednak spokojne treningi, bez presji startu w Rasnovie.
Przy takiej sinusoidzie formy, jaką ostatnio prezentują Dawid Kubacki, Piotr Żyła, czy wcześniej Kamil Stoch, chciałbym wrócić do rozmowy na początku sezonu z profesorem Jerzym Żołądziem, który ostrzegał, ze zwłaszcza Żyle i Stochowi może być trudno utrzymać wysoką formę przez cały sezon, z racji przekroczenia 35. roku życia.
W związku z tym, wycofanie najlepszych Polaków z Pucharu Świata w Rasnovie to bardzo dobry i przemyślany ruch trenera Thurnbichlera i jego asystentów. Teraz potrzeba wyświeżenia, także po męczących podróżach i spokojnych treningów, by w pełni sił pojechać na mistrzostwa świata.
Gdyby Polacy przystąpili do nich z "marszu startowego", mogłoby w Planicy zabraknąć im sił na wszystkie trzy konkursy. A tak jest spora szansa na to, że przygotowanie fizyczne Biało-Czerwonych w Słowenii będzie na najwyższym poziomie.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty