"Nic już nie możemy zrobić". Przejmujące wyznanie rodziny zaginionego skoczka

Bliscy Antonina Hajka otwarcie już mówią o tym, że nie mogą nic zrobić w sprawie zaginięcia skoczka. Jedyna nadzieja w... malezyjskiej policji.

Piotr Bobakowski
Piotr Bobakowski
Na zdjęciu od lewej: Antonin Hajek Facebook / Na zdjęciu od lewej: Antonin Hajek
Od początku października ubiegłego roku Antonin Hajek nie dał znaku życia. Były skoczek narciarski - rekordzista Czech pod względem długości skoku (236 metrów podczas MŚ 2010) - zapadł się pod ziemię, a jego bliscy zgłosili zaginięcie na policję.

Przez ponad cztery miesiące nie udało się jednak odnaleźć 35-latka (więcej TUTAJ).

- Nic już nie możemy zrobić w tej sprawie. Policja dostała wszystkie informacje. Teraz wszystko jest w rękach... malezyjskiej policji - zdradził w rozmowie z portalem idnes.cz Matej Hajek, brat poszukiwanego sportowca.

Trop prowadzi do państwa w Azji Południowo-Wschodniej. - Kontynuujemy intensywne poszukiwania. Mogę potwierdzić, że ostatni ślad zaginionego mężczyzny prowadzi do Malezji, dokąd przyleciał samolotem z Czech - powiedziała rzeczniczka czeskiej policji Adela Fialova.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy gest. Pojawiły się łzy wzruszenia

Według plotkarskich mediów, Hajek, który zakończył karierę sportową we wrześniu 2015 r., mógł "uciec" do Malezji, by tam rozpocząć nowe życie. Wszystko przez zawirowania w życiu prywatnym.

Hajek, który trzy lata temu wziął ślub z fizjoterapeutką Veroniką Pankovą, miał bowiem wdać się w romans z jedną z reprezentantek Czech w skokach narciarskich, będąc trenerem kadry.

Zobacz:
Antonin Hajek kończy karierę

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×