W sobotę odbędzie się konkurs indywidualny mistrzostw świata na skoczni normalnej. Czwartek i piątek to były udane dni dla Kamila Stocha. Polak solidnie spisywał się w treningach, w kwalifikacjach był 11., a to cieszy, bo jeszcze niedawno zaliczył wyraźną obniżkę formy i nie startował m.in. w Pucharze Świata w Lake Placid.
Później pozostał w kraju i nie jechał też do Rasnova, podobnie jak inni członkowie kadry na MŚ w Planicy. Wygląda na to, że spokojne treningi dały efekt. Po kwalifikacjach jednak Stoch miał do siebie pretensje o lądowanie.
- Dobrze się wszystko zaczęło, ale skończyło średnio. Lądowanie pozostawia wiele do życzenia. Ogółem to był solidny skok, ale też minimalnie spóźniony, co pokazuje, że są jeszcze rezerwy - powiedział Stoch w rozmowie z Eurosportem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szałowa kreacja Sereny Williams. Fani zachwyceni
- Starałem się pilnować kilka rzeczy i te skoki były takie bardziej kontrolowane. Dziś pierwszy był kontrolowany, a drugi już oddany luźno. Udowodniłem samemu sobie, że wszystko jest w porządku. Trzeba jeszcze tylko wprowadzić korekty przy lądowaniu i wszystko powinno być dobrze - dodał.
Na skoczni normalnej często różnice punktowe w czołówce są małe, stąd dobre lądowanie ma jeszcze większe znaczenie niż na większych obiektach.
Stoch zazwyczaj otrzymuje od sędziów wysokie noty i trzeba liczyć na to, że tak samo będzie w konkursie mistrzowskim. Może się okazać, że pod względem lądowania kwalifikacje były tylko wypadkiem przy pracy.
Konkurs mistrzostw świata na normalnej skoczni odbędzie się w sobotę. Początek o godz. 17:00.
Czytaj także:
Kubacki roześmiał się na wizji. "Pozdrawiam złośliwych"