Już dwie godziny przed planowym rozpoczęciem konkursu indywidualnego lotów narciarskich jasne było, że jego rozegranie jest prawie misją niemożliwą. Seria próbna została zawczasu odwołana, a skoczkowie na swój występ czekali ponad dwie godziny.
Ostatecznie o 17:00 mieli zacząć oddawać swoje próby. Chwilę po tej godzinie dostaliśmy informację o ostatecznym przełożeniu zawodów na sobotni poranek. Oczekiwanie na taki ruch było całkowicie zbędne. Kamil Stoch i spółka tego dnia nie powinni pojawić się na skoczni.
"20 minut temu nie postawiłbym 1 euro na to, że dzisiejsze zawody się odbędą. Teraz warunki się zmieniły i skaczemy - lepsza jedna seria niż żadna" - przekazał przed 17:00 Damian Michałowski, dziennikarz TVN-u.
"Jednak nie skaczemy. Zawody odwołane. Cyrk" - dodał kilkanaście minut później.
"No dobra. Ten cyrk kończy się decyzją: Jutro skaczemy o 8:45 - tylko jedna seria. Później zawody zgodnie z planem" - przekazał nowy plan.
"Skoki niestety jednak dzisiaj odwołane. Jutro 8:45. Natura okazała się bezlitosna" - napisał Sebastian Szczęsny, redakcyjny kolega.
"Poskakane. Coś w krzyżu czuję, że to nie koniec tego typu historii na ten weekend" - pesymistycznie napisał Kamil Gieroba, redaktor naczelny portalu pilkarskiświat.pl.
"Bohater dnia. Sandro Pertile odwołuje* wietrzną loterię na skoczni, na której w takich warunkach ktoś mógłby sobie zrobić krzywdę. Uff, 'safety first'." - sarkastycznie napisał Łukasz Jachimiak ze sport.pl.
"Koniec skoków. Do widzenia w piątek" - napisał Mateusz Leleń z TVP Sport.
Czytaj także:
Największa trauma Roberta Lewandowskiego. "To wciąż boli"
Absurd na MŚ. Szef FIFA wystawił Katarowi laurkę
ZOBACZ WIDEO: Tak się ubrał w Dubaju. Bogactwo aż bije po oczach