Legendarny trener wrócił do zawodu. Zdziwisz się, kogo prowadzi

Getty Images / Alex Domanski/NordicFocus / Na zdjęciu: Mika Kojonkoski
Getty Images / Alex Domanski/NordicFocus / Na zdjęciu: Mika Kojonkoski

Mający na swoim koncie wiele sukcesów i przez lata uznawany za guru wśród szkoleniowców skoków narciarskich, Mika Kojonkoski wrócił do pracy jako trener. Taką informację uzyskał serwis skijumping.pl od jednego z jego podopiecznych.

W tym artykule dowiesz się o:

60-letni już Mika Kojonkoski od wielu lat stroni od splendoru, jakim bez wątpienia byłoby dla niego prowadzenie jednej z czołowych reprezentacji na świecie. Chętnych na pewno by nie zabrakło, bo Fin jest wielkim fachowcem. W ostatnim czasie sprawuje funkcję menedżera ds. skoków narciarskich i kombinacji norweskiej, ale, jak się okazuje, przy okazji trenuje też dwóch zawodników z Chin.

Mowa o Zhao Jiawenie i Songu Qiwu. Pierwszy z nich w rozmowie z serwisem skijumping.pl wyjawił, że to właśnie legendarny Fin pomaga mu doskonalić umiejętności. - Z jego pomocą szybko udało mi się zaaklimatyzować w Finlandii. Wszyscy w klubie od początku byli dla mnie mili i pomocni, podobnie jak rodzina Miki. Chcę im wszystkim bardzo podziękować. Po starcie w Pekinie marzy mi się występ na igrzyskach w Mediolanie w 2026 roku - przekazał Jiawen.

Projekt zbudowania właściwie od podstaw skoków w Chinach jest jednym z nielicznych, jaki nie powiódł się Kojonkoskiemu. W Azji wierzono, że dzięki niemu Chińczycy na zimowych igrzyskach olimpijskich w Pekinie, które odbyły się w zeszłym roku, będą w stanie rywalizować na równi z pozostałymi. Tak się jednak nie stało, a plany pomieszała m.in. pandemia koronawirusa.

ZOBACZ WIDEO: Zaskoczył żonę podczas tańca. Tak zareagowała

Kojonkoski pozostał jednak w dobrych relacjach z dwójką wspomnianych Chińczyków. Przypomnijmy, że Fin w przeszłości doprowadzał do licznych sukcesów skoczków z Finlandii, a później odbudował skoki narciarskie w Norwegii.

I o ile Norwegowie po jego odejściu sobie poradzili, tak skoki narciarskie w Finlandii zaczęły dogorywać. Teraz obecność reprezentanta tego kraju w drugiej serii często jest niespodzianką, a przecież za czasów Kojonkoskiego Finowie bili się o najwyższe laury. Sam Adam Małysz mierzył się z takimi skoczkami jak Risto Jussilainen, Janne Ahonen czy Matti Hautamaeki.

O zatrudnieniu Kojonkoskiego spekulowano również w Polsce po tym, jak jasne stało się, że z funkcją selekcjonera Biało-Czerwonych pożegna się Michal Doleżal. Jego miejsce ostatecznie zajął jednak Thomas Thurnbichler i wcale źle na tym reprezentanci Polski nie wyszli.

Czytaj również:
Tajner: Nie traktuję tego w kategorii walki na śmierć i życie
Małysz zdziwiony wyborem Tajnera

Komentarze (0)