Żeby znaleźć równie słaby początek sezonu w wykonaniu polskich skoczków, trzeba cofnąć się aż o 11 lat. W 2012 roku Biało-Czerwoni skakali tak samo słabo, a nad dymisją zastanawiał się ówczesny trener kadry Łukasz Kruczek. Skoczkowie stanęli jednak w jego obronie, a kilka miesięcy później Kamil Stoch został indywidualnym mistrzem świata, a drużyna wywalczyła brązowy medal.
Obecnie sytuacja jest równie trudna. Bilans Polaków po dwóch pierwszych konkursach sezonu w Ruce to: 21. i 23. miejsce Dawida Kubackiego, 31. i 21. lokata Piotra Żyły oraz 43. pozycja w sobotę i... brak awansu do niedzielnych zawodów Kamila Stocha.
Oprócz liczb niepokoją także wypowiedzi liderów reprezentacji. W niedzielę Stoch, na antenie Eurosportu, otwarcie przyznał, że za dużo jest w jego skokach kombinowania. Wtórował mu Kubacki, który w rozmowie dla TVN powiedział: - Nie tędy droga. Trzeba skupić się na podstawach, a nie rozbijać tych skoków na milion kawałków. To nic nie daje. Jak rozmawiałem z trenerem, to szedłem właśnie w tę stronę: Nie kombinujmy (więcej TUTAJ).
To trudna sytuacja dla Thomasa Thurnbichlera. Wypowiedzi Stocha i Kubackiego dają do zrozumienia, że młodemu austriackiemu trenerowi nie będzie łatwo przekonać najbardziej doświadczonych skoczków do jego sposobu "naprawy" formy. Pewny co do warsztatu trenerskiego Austriaka jest natomiast Wojciech Fortuna.
- Zaraz po konkursie miałem już kilka telefonów z pytaniem: czy Thurnbichlera trzeba zwolnić? Oczywiście, że nie. Nie panikujmy. Austriak zapracował sobie na duży kredyt zaufania. W zeszłym sezonie, dzięki m.in. jego pracy, chłopacy skakali znakomicie, a gdy przytrafiały się gorsze momenty, to szybko potrafił skutecznie zareagować - podkreślił mistrz olimpijski z Sapporo.
- Teraz również jestem przekonany, że Polacy wrócą na "właściwe tory". Oczywiście w skokach nic nie dzieje się z dnia na dzień, ale w przypadku Piotra i Dawida niewiele im brakuje do dobrego skakania. Już w niedzielę było widać krok do przodu. To są doświadczeni skoczkowie, już nie z takim kryzysem dawali sobie radę. Staną w tym sezonie nieraz na podium - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Co Polacy myślą o reprezentacji Polski i Michale Probierzu? "Oglądałem. Źle zrobiłem"
Teoretycznie największy niepokój dotyczy dyspozycji Stocha. Wydawało się, że po sobotnim 43. miejscu dzień później gorzej być nie może. Tymczasem w eliminacjach trzykrotny mistrz olimpijski uzyskał 87,5 metra i nie zakwalifikował się do konkursu, mimo że odpadło zaledwie... czterech zawodników.
- Na pewno jego forma nie jest jednak tak słaba jak jego kwalifikacyjny skok - uspokoił Wojciech Fortuna.
- W nim główną rolę - moim zdaniem - odegrały warunki. W niedzielę w Ruce nie było już tak dobrze z wiatrem jak dzień wcześniej. Kamil trafił na mocniejszy podmuch w plecy, co było widać po wyjściu z progu. Do tego była niska belka. A u Kamila jest tak, że gdy nie jest w najwyższej formie, to leci nisko i gdy pojawiają się jeszcze trudniejsze warunki, to bardzo ciężko mu odlecieć w drugiej fazie - dodał.
- To wybitny skoczek, jeden z najlepszych w historii dyscypliny. Zrobił tak wiele, że nie chcę mu mówić, że powinien teraz zrobić tak czy inaczej. Na pewno przenalizują sytuację z trenerem i podejmą właściwą decyzję. Tak jak w przypadku Dawida i Piotra, tak i u Kamila jestem przekonany, że pokaże w tym sezonie jeszcze wiele dobrych skoków - zapewnił nasz rozmówca.
Na razie kadra z Ruki poleciała do Lillehammer, gdzie we wtorek i środę będzie trenować. W Norwegii odbędą się dwa kolejne konkursy Pucharu Świata (2-3 grudnia).
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty