Mógł napisać historię Turnieju Czterech Skoczni. Sensacyjna decyzja wszystko zepsuła

East News / STAFF/AFP / Na zdjęciu: Yukio Kasaya
East News / STAFF/AFP / Na zdjęciu: Yukio Kasaya

W trakcie ponad 70 edycji Turnieju Czterech Skoczni nie brakowało najróżniejszych historii. Do dziś wspomina się to, co stało się w sezonie 1971/1972.

W tym artykule dowiesz się o:

Już 22 lat minęły od czasu, kiedy Sven Hannawald odniósł zwycięstwo we wszystkich konkursach Turnieju Czterech Skoczni. Następnie, ten sam wyczyn powtórzyli Kamil Stoch i Ryoyu Kobayashi. Jednak znacznie wcześniej, inny skoczek z Japonii miał szansę na osiągnięcie "szlema". Ostatecznie tego nie dokonał, a powody były co najmniej zaskakujące.

Cała sytuacja miała miejsce w sezonie 1971/1972 - podczas dwudziestej edycji turnieju. Przed rozpoczęciem imprezy, kierownictwo reprezentacji Japonii zdecydowało, że ich skoczkowie nie będą brać udziału w konkursie w Bischofshofen. Zamiast tego, mieli oni powrócić do swojego kraju, by poświęcić się przygotowaniom do zbliżających się igrzysk w Sapporo, które były ich głównym celem.

Nikt nie spodziewał się wówczas, w jakiej formie będzie właśnie jeden z reprezentantów Japonii, Yukio Kasaya. Od samego początku TCS radził sobie kapitalnie - najpierw zdominował niemiecką część rywalizacji (w Oberstdorfie wygrał o 9,7 pkt, a w Garmisch-Partenkirchen o 13,7 pkt), a później dopisał wygraną także w Innsbrucku.

28-letni wówczas skoczek miał na wyciągnięcie ręki dwie rzeczy - triumf w całym turnieju (bo już na tym etapie miał ponad 50 punktów przewagi w klasyfikacji nad drugim zawodnikiem), a także - co być może jeszcze ważniejsze - przejście do historii jako ten, który jako pierwszy zgarnie "szlema".

I mimo historycznych perspektyw, trener utrzymał swoje stanowisko i zgodnie z planem wrócił z zawodnikami do Japonii. W efekcie Kasaya stracił życiową szansę. Pod jego nieobecność w tamtejszej imprezie triumfował Ingolf Mork. A na pierwszego "szlema" - w wykonaniu Hannawalda - trzeba było czekać dokładnie 30 latach od tamtych wydarzeń.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie mogła sobie tego odmówić. Miss Euro zrobiła show na plaży

Choć decyzja trenera z perspektywy wielu lat wydaje się kuriozalna, a dziś wręcz niewyobrażalna, przyniosła ona skutek na igrzyskach w Sapporo. Na normalnej skoczni Kasaya zdobył złoty medal. Gorzej powiodło mu się na dużym obiekcie, gdzie zajął siódme miejsce. Wówczas triumfował Wojciech Fortuna.

Wiadomo już, że w aktualnie trwającym 72. Turnieju Czterech Skoczni nikt nie sięgnie po "szlema". Trzy dotychczasowe konkursy miały trzech różnych triumfatorów. W sobotę odbędzie się ostatni akcent TCS, a o Złotego Orła w Bischofshofen bić się będą Ryoyu Kobayashi i Andreas Wellinger.

Czytaj także: Miażdżący wynik po skandalu z Żyłą

Komentarze (2)
avatar
jotwu
5.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pamiętam po skoku Fortuny takie zdarzenie;ktoś powiedział;ale jaja,przegrał Kasaja. 
avatar
Na worku szef
4.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Japonia to stan umysłu.