Dwa tygodnie temu jeszcze nikt by w to nie uwierzył. "Byłoby kłamstwem" [OPINIA]

Do euforii jeszcze daleka droga, ale gdy niespełna dwa tygodnie temu rozpoczynał się 72. Turniej Czterech Skoczni, mało kto spodziewał się, że pod jego koniec zobaczymy u Polaków symptomy lepszej formy. Cieszy zwłaszcza postawa dwóch skoczków.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Kamil Stoch Getty Images / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Przed rozpoczęciem niemiecko-austriackich zmagań wydawało się, że Polacy są w tak głębokim kryzysie, że przez jeszcze kilka kolejnych tygodni nie będą w stanie się z niego "wygrzebać". Więcej, sam obawiałem się, że kolejne starty i próba naprawiania błędów w zawodach tylko pogrąży Biało-Czerwonych.

Thomas Thurnbichler oraz zawodnicy postawili jednak na swoim. Cierpliwie realizowali swój plan naprawczy, szukali poprawy we wszystkim, także w sprzęcie, i dzisiaj pomału zbierają tego owoce. Oczywiście nie ma się nadal czym zachwycać, wciąż żadnego Polaka nie było w najlepszej dziesiątce, ale kłamstwem byłoby stwierdzenie, że nic nie drgnęło w skokach Biało-Czerwonych.

W sobotę, w finale 72. Turnieju Czterech Skoczni w Bischofshofen, mieliśmy pięciu Polaków w drugiej serii. Przed rozpoczęciem turnieju o takim wyniku mogliśmy tylko pomarzyć. Były przecież w tym sezonie konkursy, że tylu naszych reprezentantów nie widzieliśmy nawet w pierwszej serii.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polscy policjanci najlepsi na świecie! Tylko spójrz, jak pięknie grali

Oczywiście takie miejsca jak 19. Dawida Kubackiego, 21. Kamila Stocha i 29. Piotra Żyły to wciąż wyniki dalekie od oczekiwań kibiców, zawodników oraz trenerów, ale każdy z tej trójki w ostatnich dniach oddał już kilka dobrych skoków. Nie zawsze w ocenianych seriach, ale cieszy nawet i to, że już w pojedynczych próbach w treningach i kwalifikacjach liderzy polskiej kadry są w stanie oddawać dalekie skoki i nieśmiało walczyć z najlepszymi. Dwa tygodnie temu nie było na to żadnych szans.

Najbardziej cieszyć powinno jednak nie to, że lepiej zaczęli skakać liderzy. Nie oszukujmy się - oni mają prawo już do słabszych momentów i będą zdarzały się im coraz częściej. Po prostu wieku się nie oszuka. Ważne, by byli następcy, by byli skoczkowie, którzy będą w stanie kontynuować wielkie dzieło Stocha, Kubackiego oraz Żyły.

I dlatego najważniejszy jest fakt, że z potężnego kryzysu wygrzebują się także ci młodsi. Od Ga-Pa świetnie zaczął skakać Aleksander Zniszczoł. W seriach próbnych 29-latek jest w stanie być nawet w ścisłej czołówce. W konkursach nie ma u niego jeszcze takiego błysku, ale kilka tygodni temu 16. miejsce Zniszczoła w Bischofshofen wzięlibyśmy w ciemno.

Zniszczoł to wciąż polska nadzieja na dobre wyniki w skokach w najbliższych latach, tak samo jak Paweł Wąsek, który w sobotę zajął najlepsze w sezonie 18. miejsce. Ich postawa, ich przełamanie cieszy najbardziej, bo to oni są teraz najważniejsi dla przyszłości polskich skoków.

Na koniec warto jeszcze kilka słów poświęcić Thomasowi Thurnbichlerowi. Austriak wytrzymuje presję. Nie zwiesił głowy, gdy jego kadrowicze wpadli w potężny kryzys. Potrafił odsunąć od zespołu asystenta, którego zawodnicy mieli dość. Siedzi po nocy z osobami odpowiedzialnymi za sprzęt, by i w kombinezonach znaleźć poprawę formy. Cały czas wspiera skoczków, dyskutuje z nimi i wygląda na to, że pomału opanowuje sytuację.

Za tydzień rozpocznie się już polski turniej. Jeszcze dwa tygodnie termu nie dałbym Polakom żadnych szans na sukces w tych zawodach. Teraz pojawił się przynajmniej delikatny optymizm, że na swoim terenie Biało-Czerwoni odegrają na skoczni więcej niż drugoplanowe role.

Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Któryś z Biało-Czerwonych osiągnie sukces w polskim turnieju?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×