Tym razem smutną informację od trenera usłyszał Kamil Stoch. To właśnie trzykrotny mistrz olimpijski, jeden z najlepszych skoczków w historii dyscypliny, nie wystartuje w konkursie indywidualnym na MŚ w lotach w Kulm.
Dla Stocha austriacka miejscowość znów okazała się koszmarem. Osiem lat temu, także na MŚ w lotach, nie zakwalifikował się do konkursu, będąc wśród zaledwie pięciu skoczków, którzy odpadli po kwalifikacjach. Teraz przegrał rywalizację z kolegami z kadry.
W MŚ w lotach do kwalifikacji do konkursu indywidualnego trenerzy mogą zgłosić po czterech skoczków. Tym razem eliminacje odwołano, ale takie same zasady zastosowano dla konkursu. Stało się zatem jasne, że po dwóch piątkowych seriach treningowych Thomas Thurnbichler będzie musiał skreślić jednego z pięciu swoich skoczków, których zabrał do Austrii.
ZOBACZ WIDEO: Sonda z kibicami w Zakopanem. Czy Kamil Stoch powinien odejść na emeryturę?
- W tej kadrze jest wszystko fair. Jest klarownie, kto skacze najlepiej, ten potem występuje w konkursie - zapewniał jeszcze podczas konkursów w Polsce Adam Małysz. Już wtedy, w Zakopanem, Thurnbichler nie bał się podjąć odważnej decyzji i nie powołał na konkurs drużynowy Piotra Żyły. Znalazł za to miejsce dla dwóch młodszych skoczków: Pawła Wąska i Aleksandra Zniszczoła, a ci dzień później byli liderami polskiej drużyny.
Tamtą decyzją Thurnbichler pokazał, że jak na młodego 34-letniego trenera ma charakter. I to samo udowodnił w piątek, przed konkursem indywidualnym na MŚ w lotach. Tym razem stanął jednak przed jeszcze trudniejszym zadaniem. Dwie serie treningowe pokazały jedno: najsłabiej z Polaków skakali Stoch oraz Dawid Kubacki.
Stało się zatem jasne - biorąc pod uwagę słowa Małysza i decyzję Thurnbichlera w Zakopanem - że to między tą dwójką będzie wybierał Austriak. Zdecydował, że to Stoch nie weźmie udziału w konkursie indywidualnym. Odstawił zatem jednego z najwybitniejszych skoczków w historii.
Trudno mieć jednak do szkoleniowca pretensje. Stoch nie jest w wysokiej formie od początku tego sezonu. Miał kilka przebłysków, ale nawet w tych lepszych momentach nie skakał na najlepszą dziesiątkę. Podobnie zresztą jak Kubacki. Któregokolwiek z nich wybrałby, obroniłby się. Charakter pokazał jednak przede wszystkim tym, że dał szansę młodszym. Zarówno Zniszczoł jak i Wąsek już treningami w Kulm, i wcześniejszymi skokami podczas konkursów w Polsce, pokazali, że ich forma zwyżkuje. Po prostu są obecnie najlepsi w zespole.
Nie jest łatwo w to uwierzyć, biorąc pod uwagę kilka wcześniejszych lat w polskich skokach, ale odstawienie w piątek Zniszczoła czy Wąska byłoby większą kontrowersją niż brak w składzie polskiej kadry Stocha albo Kubackiego. Taka jest po prostu rzeczywistość. Kiedyś musiał nadejść moment, że któryś z najbardziej doświadczonych polskich skoczków będzie musiał ustąpić miejsca w drużynie młodszym. W Zakopanem padło na Żyłę, w Kulm na Stocha.
I dobrze, że jest trener, który takich decyzji się nie boi. Trzeba, zwłaszcza kiedy wreszcie pokazują dobre skoki, odważnie stawiać na młodszych. Budować ich pewność siebie, bo to właśnie Zniszczoł oraz Wąsek w kolejnych sezonach powinni stanowić o sile polskiej kadry, zanim dołączą do nich bardzo utalentowani Jan Habdas, Kacper Juroszek, Łukasz Łukaszczyk i Kacper Tomasiak.
Nie zmienia to jednak faktu, że Kamila Stocha po ludzku po prostu szkoda. To wybitny skoczek, legenda tej dyscypliny i niezwykle ambitny zawodnik. Wciąż walczy o to, by wrócić na swój poziom, który przez wiele lat był nieosiągalny dla większości skoczków na świecie. Piątkowa decyzja Thurnbichlera na pewno nie jest dla niego łatwa do zaakceptowania. Taka sytuacja prędzej czy później musiała jednak przyjść. Zmierzył się z nią Żyła, teraz mierzy Stoch, a w przyszłości zapewne i Kubacki.
Następuję zmiana pokoleniowa w polskich skokach. Pozostaje cierpliwie czekać, jakie przyniesie efekty.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty