W kwietniu 2022 roku Thomas Thurnbichler objął stanowisko szkoleniowca reprezentacji Polski w skokach narciarskich. Austriak miał bardzo mocną konkurencję w walce o tę rolę. W gronie kandydatów wymieniało się m.in. tak utytułowanych trenerów jak Alexander Pointner czy Mika Kojonkoski. Ten drugi dostał oficjalną propozycję z Polskiego Związku Narciarskiego, ale do współpracy nie doszło.
Adam Małysz utrzymywał, że kością niezgody okazały się zbyt wygórowane oczekiwania finansowe Fina. Ten jednak teraz w rozmowie ze sport.pl wyjawił, dlaczego nie zdecydował się podjąć pracy z Kamilem Stochem, Piotrem Żyłą, Dawidem Kubackim i pozostałymi polskimi zawodnikami.
- Za dużo pieniędzy? Mam swój poziom. Pracowałem w zagranicznych kadrach i wiem, ile zarabiałem. Nie prosiłem jednak o więcej niż zazwyczaj. Dostałem dobrą ofertę, uszanowałem ją, a wszystko zostało wykonane bardzo profesjonalnie, jak zawsze w Polsce - przyznał.
- Nie było wcale tak daleko do porozumienia, ale zrozumiałem, że chcę współtworzyć sukcesy fińskich skoków i to tam się przeniosłem - wyjaśnił.
Wcześniej Kojonkoski zaangażował się w projekt w Chinach, ale nie potoczył się on po jego myśli. Szkoleniowiec został zwolniony jeszcze przed rozpoczęciem igrzysk olimpijskich w Pekinie. Aktualnie 60-latek pracuje w roli dyrektora skoków i kombinacji norweskiej w Finlandii.
Przypomnijmy, że w przeszłości z wieloma sukcesami prowadził najmocniejsze reprezentacje w skokach narciarskich - Austriaków, Finów, a także Norwegów. Jego podopieczni sięgnęli po wiele medali mistrzostw świata czy igrzysk olimpijskich.
Czytaj także: Występ polskich skoczków nie przeszedł bez echa
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Bajeczny urlop dziennikarki i piłkarza