[tag=8052]
Thomas Morgenstern[/tag] przez lata zapisał w swoim dorobku mnóstwo sukcesów w skokach narciarskich. Trzy złote medale olimpijskie, osiem złotych medali mistrzostw świata, trzy złote medale mistrzostw świata w lotach, dwukrotne zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, czy też zwycięstwo w turnieju Czterech Skoczni 2010/11.
Ten dorobek mógłby być jeszcze bardziej imponujący, gdyby nie sezon 2013/14, który okazał się czarnym rokiem dla Morgensterna - w konsekwencji ostatnim w rywalizacji w Pucharze Świata. 15 grudnia 2013, podczas drugiego z konkursów Pucharu Świata w Titisee-Neustadt, Austriak miał wypadek na skoczni, w wyniku którego stracił przytomność, a jak pokazały późniejsze badania - poza licznymi potłuczeniami, złamał też mały palec.
Nie przeszkodziło mu to jednak, aby wrócić na skocznię i walczyć o triumf w Turnieju Czterech Skoczni. Ostatecznie zajął w nim drugie miejsce, przegrywając tylko z kolegą z kadry - Thomasem Diethartem. Niestety, niedługo po turnieju, podczas kolejnego weekendu Pucharu Świata, "Morgi" miał jeszcze poważniejszy wypadek.
10 stycznia 2014 roku, podczas kwalifikacji do konkursu lotów na skoczni mamuciej Kulm, skoczek stracił kontrolę tuż po wyjściu z progu i w mgnieniu oka huknął o zeskok. Całe zdarzenie wyglądało koszmarnie. Zawodnik w stanie ciężkim został przewieziony do szpitala, choć lekarze od razu uspokajali, że jego życie nie jest zagrożone. Pierwsze badania wykazały u niego poważne obrażenia głowy i płuc.
To był upadek, który zakończył karierę Morgensterna. Austriak nigdy nie wziął już udziału w zawodach Pucharu Świata. Pojawił się tylko na igrzyskach olimpijskich w Soczi, gdzie w drużynie sięgnął po srebro. Choć w lecie 2014 roku wrócił do treningów, pod koniec września tego samego roku ogłosił zakończenie kariery.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: można im pozazdrościć. Bajeczny urlop dziennikarki i piłkarza
- Jestem zdrowy, w formie, ale żeby zajmować miejsca w czołówce, trzeba skakać bez żadnych hamulców, a ja już tego nie potrafię - tłumaczył wówczas.
A po latach nie krył, że wydarzenia z Kulm miały największy wpływ na podjętą decyzję.
- To był jeden z głównych powodów, dla których zakończyłem karierę w wieku 27 lat. Miałem już córeczkę, miałem i mam dla kogo żyć. Urodziłem się 30 października, ale zawsze mówię, że drugie urodziny obchodzę 10 stycznia, bo właśnie tego dnia wydarzył się ten wypadek w Kulm. Nic mi się nie stało, ale pamięć pozostała... - wspominał po latach w rozmowie z Piotrem Koźmińskim z WP SportoweFakty.
Czytaj także: Granerud sfrustrowany. Wyjedzie z mistrzostw?