Aleksander Zniszczoł był najjaśniejszym punktem polskiej kadry w zakończonym niedawno sezonie w skokach narciarskich. Zdobył łącznie 524 punkty, co pozwoliło mu zająć 19. lokatę w walce o Kryształową Kulę. 30-latek był jedynym Polakiem, który zdołał wywalczyć w ostatnich miesiącach miejsce na podium. Zajął 3. miejsce podczas drugiego konkursu w Lahti oraz w ostatnich zmaganiach w Planicy.
Dość nieoczekiwanie wyrósł on tym samym na lidera kadry, która spisała się znacznie poniżej oczekiwań. Wpływ na znaczną obniżkę formy zawodników miało kilka czynników, których nie udało się przezwyciężyć. Zniszczoł w rozmowie z "Super Expressem" zapewnił jednak, że wszystko zostało już wyjaśnione.
- Myślę, że już każdy powiedział swoje żale i nie będziemy wywlekać niepotrzebnych rzeczy, tylko trzeba wziąć się do roboty. Znamy naszą naturę, lubimy narzekać. Ale nie pora na narzekanie, tylko na pracę i unikanie tych samych głupich błędów - stwierdził wprost.
ZOBACZ WIDEO: Herosi WP. Jóźwik, Małysz, Świderski i Korzeniowski wybrali nominowanych
Zdradził również, że ogromną mobilizacją w poprzednich miesiącach było dla niego wsparcie najbliższych. - Zawdzięczam na pewno bardzo dużo mojej żonie. Swoim rodzicom i przyjaciołom, którzy cały czas są ze mną nie ze względu na to, że skaczę. Po prostu są ze mną za to, jakim jestem człowiekiem. To jest dla mnie bardzo ważne, żeby w tym wszystkim pozostać człowiekiem i nie szukać jakichś niepotrzebnych dróg. Tylko być sobą tu i teraz - podsumował.
Teraz polska kadra ma czas na zasłużony odpoczynek, po którym rozpoczną się przygotowania do kolejnego sezonu. Inauguracyjne zawody odbędą się 23 listopada w Lillehammer. Imprezą docelową będą z kolei mistrzostwa świata w Trondheim (26 lutego-9 marca 2025 roku).
Zobacz także:
A co z Polską? Zaskakujące słowa dyrektora PŚ w skokach
Zaskakujące doniesienia mediów. Niemiec zwolniony z kadry Polski wróci z prawnikiem?!