Pod koniec kwietnia Red Bull zorganizował niezwykłą imprezę narciarską w Akureyri na Islandii. Na specjalnie wybudowanej skoczni narciarskiej w środę (24 kwietnia) zaprezentował się Ryoyu Kobayashi.
Japończyk oddał kapitalną próbę - poleciał na 291. metr, tym samym wykonując najdłuższy skok w historii skoków narciarskich. Wynik ten nie może jednak zostać uznany za oficjalny rekord świata (więcej o tym przeczytasz TUTAJ).
Pod wrażeniem próby Kobayashiego jest całe środowisko sportów zimowych, w tym Sandro Pertile. Szef Pucharu Świata w skokach narciarskich w rozmowie z portalem sport.tvp.pl podzielił się swoimi przemyśleniami.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Kompromitacja gwiazdora. Ten sport nie jest dla niego
- Na razie to wciąż jest dla mnie szok. Zwłaszcza że, jak się teraz dowiadujemy, to było planowane od bardzo dawna. Od dwóch lat bodajże. O tym wiedziała bardzo mała grupa ludzi - powiedział.
Włoch dodał, że skok na odległość 291 metrów przesunął pewną granicę i rozpoczął nową erę skoków narciarskich. Okazuje się, że zarządzający chcą w niedalekim czasie doprowadzić do tego, by zawodnicy skakali po 260-270 metrów w Pucharze Świata.
- To kwestia czasu, abyśmy to zatwierdzili. A potem przyjdzie czas na kolejne kroki. Chcę powiedzieć jedno: to dziś nam otwiera oczy w FIS - dodawał, jednocześnie podkreślając, że wyczyn Kobayashiego bardzo mocno wpłynie na przyszłość dyscypliny.
Pertile podkreślił też, że liczy na to, iż cała ta sytuacja z kosmiczną wręcz próbą Japończyka pozytywnie odbije się na promocji dyscypliny. Także w tych krajach, gdzie na co dzień o skokach narciarskich nie mówi się wiele.