Szukają następców Małysza w galerii handlowej. "Młodzież nie rzuci nagle komórkami"

Materiały prasowe / Instagram / adammalyszofficial / Na zdjęciu: Akademia Lotnika, w kółku Adam Małysz
Materiały prasowe / Instagram / adammalyszofficial / Na zdjęciu: Akademia Lotnika, w kółku Adam Małysz

- Mamy problem - mówi Adam Małysz o dzieciach, które siedzą przed ekranami komputerów i nie chcą uprawiać sportu, również skoków narciarskich. Wyjściem jest Akademia Lotniska. Małysz rusza z nową inicjatywą, aby spopularyzować skoki.

W tym artykule dowiesz się o:

W czwartek w galerii handlowej Magnolia Park we Wrocławiu stanęła... skocznia narciarska. To przedsięwzięcie realizowane w ramach Akademii Lotnika. Jego zadaniem jest popularyzowanie skoków narciarskich wśród dzieci. W stolicy Dolnego Śląska z możliwości oddania skoków skorzysta 120 dzieci. Chętnych udało się zgromadzić w moment.

Adam Małysz szuka swoich następców

- Pomysł powstał dawno temu, jeszcze za Apoloniusza Tajnera. Gdy zostałem prezesem PZN, to wróciłem do niego i chciałem go stworzyć. Spodobało się to Ministerstwu Sportu i Turystyki. Dostaliśmy duże wsparcie, choć na wariackich papierach. Skocznia zaczęła się budować z końcem sierpnia, a w październiku była gotowa - tłumaczy nam Adam Małysz.

Wybór galerii handlowej był nieprzypadkowy. W ciągu dnia przewijają się w niej tysiące ludzi, które w innym razie nie miałyby kontaktu ze skokami narciarskimi. Akademia Lotnika została tak pomyślana, że pod koniec wydarzenia próbne skoki mogą też oddać osoby spoza listy, czyli robiący zakupy czy przechodzący przypadkiem w okolicy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Szczególna data. Żona Wasilewskiego pokazała wspólne zdjęcia

- To ma służyć nie tylko promocji skoków, ale też pokazać, że skoczyć każdy może. Skoki dotąd kojarzyły się z czymś ekstremalnym, były dla ludzi lubiących adrenalinę. Na tej małej skoczni można maksymalnie skoczyć 4-5 metrów. Mamy przygotowane belki, bo sam jak na tym usiadłem, to sobie pomyślałem: "o kurcze, jest wysoko" - dodaje obecny prezes PZN.

Jedyna taka skocznia

Mobilna skocznia na potrzeby Akademii Lotnika powstała w jednej z firm, która tworzy zabudowy samochodów dostawczych. Z jej usług korzystają m.in. zespoły wyścigowe, ma też doświadczenie w przerabianiu kamperów. Jak ustaliły WP SportoweFakty, nabycie pojazdu na potrzeby akcji pochłonęło ok. 130 tys. zł, sama skocznia - 180 tys. zł. Zbudowanie tradycyjnej skoczni byłoby znacznie droższe.

- Takie skocznie powstawały już w Norwegii i Słowenii. Nasza jest jednak bardziej zmodernizowana, większość rzeczy jest automatycznie składana. W Polsce mieliśmy już przewoźną skocznię, ale na tradycyjnym rusztowaniu i trzeba ją było rozkładać dwa, trzy dni. Obecną skocznię rozkłada się 15-20 minut - zdradza nam Małysz.

Akademia Lotnika ma spopularyzować skoki narciarskie
Akademia Lotnika ma spopularyzować skoki narciarskie

Ogromnym plusem jest to, że skocznia została zbudowana na samochodzie, więc można nią wjechać w niemal każde miejsce, nawet do wnętrza galerii handlowej - jak pokazuje przykład Wrocławia. Rozbieg został wykonany z porcelany, zeskok - z igielitu. To z kolei sprawia, że warunki pogodowe nie stanowią problemu dla osób biorących udział w Akademii Lotnika.

Małysz sam przetestował nową skocznię i daje gwarancję, że jest ona w 100 proc. bezpieczna. - Skoczyłem w małych plastikowych nartkach. Ustałem ten skok, ale nie było to fajne doświadczenie. Dlatego zaczęliśmy to dopracowywać. Pojechałem do firmy, która ją budowała, aby to doprecyzować. Miałem tam spędzić dwie godziny, a byłem osiem - mówi.

Akademia Lotnika odwiedzi też inne miasta

Małysz ma już za sobą pierwsze wydarzenie w ramach Akademii Lotnika. Przed paroma dniami chętni oddali skoki w Bielsku-Białej. Lokalizacja była nieprzypadkowa. W pobliżu mieści się firma, która budowała skocznię, więc w razie jakichkolwiek problemów mogłaby szybko zainterweniować. W Bielsku-Białej swoich sił próbowali też dorośli, którzy po lądowaniu na niewielką odległość mieli ogromną radość. Nie brakowało też dzieci, które po raz pierwszy miały narty na nogach.

Myli się ten, kto sądzi, że dzieci od razu wejdą na skocznię i oddadzą skok. Projekt został przygotowany tak, aby najmłodsi zobaczyli, jak wyglądają skoki narciarskie od zaplecza. - Dzieci przechodzą przez różne ćwiczenia, uczą się pozycji dojazdowej, lądowania, koordynacji, szybkości. Po przejściu tych wszystkich baz otrzymują certyfikat i mogą oddać skok - tłumaczy prezes PZN.

W tym roku odbędzie się łącznie sześć wydarzeń w ramach Akademii Lotnika. Niektóre z lokalizacji są nieoczywiste, bo Małysz będzie szukał swoich następców w Szczecinie czy Warszawie. Akcja na tyle spodobała się ministrowi Sławomirowi Nitrasowi, że jest spora szansa na to, że w roku 2025 będzie kontynuowana w większej liczbie miast. Ministerstwo Sportu i Turystyki obiecało Małyszowi, że znajdą się na to środki.

- Na pewno chcielibyśmy kontynuować ten projekt - w kolejnych miastach, ale też szkołach. Dotąd był taki pogląd, że skoki narciarskie to tylko południe Polski, ale chcemy też uderzyć do osób mieszkających na północy, bo jeśli ktoś się zainteresuje, to może rozpocząć pierwszy etap u siebie - właśnie na takiej małej skoczni, a dopiero później udać się na południe na poważne treningi - komentuje Małysz.

Odciągnąć dzieci od komputerów

Organizowanie Akademii Lotnika w takich miastach jak Wrocław, Szczecin czy Warszawa pokazuje, jaki problem mają obecnie skoki narciarskie z dopływem młodych talentów. Małysz jest tego świadom i w rozmowie z WP SportoweFakty podkreśla, że trzeba to zmienić, stąd tego typu inicjatywy.

- Za moich czasów było więcej śniegu. W każdej gminie była skocznia. Dzieciaki nie siedziały w domach, tylko budowały skocznie na górkach i skakały. Dziś tego nie ma. Mamy większą zabudowę, tereny są pogrodzone płotami. Krzywdę wyrządziła też elektronika. Dzieci siedzą przed komputerami i nie chcą wyjść na dwór - zauważa legenda polskich skoków.

Mobilna skocznia cieszy się sporym zainteresowaniem wśród dzieci
Mobilna skocznia cieszy się sporym zainteresowaniem wśród dzieci

Zdaniem Małysza, obecne podejście młodzieży do uprawiania sportu jest takie, że trzeba wykonać sporo pracy od podstaw. Dotyczy to chociażby lekcji wychowania fizycznego w szkołach, które w wielu przypadkach nie są zbyt atrakcyjne. 46-latek wierzy, że Akademia Lotnika będzie jednym z projektów, który zapoczątkuje pozytywne zmiany.

- Jak byłem mały, to zawsze znalazł się pomysł, by coś robić na dworze. Dziś, gdy dzieci są wyganiane na podwórko, to pytają: "a co my tam będziemy robić?". Rodzice musieli mnie zaganiać do domu. Czasy się zmieniły, więc musimy wyjść do młodzieży. Nie zmienimy świata. Młodzież nie rzuci nagle komórkami, ale możemy jej pokazać, że warto skakać - kończy nasz rozmówca.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty