W ciągu ostatnich lat skoki narciarskie przeszły szereg zmian. Zarówno technicznych, jak i dotyczących samej rywalizacji. Zostały one dokonane w celu zwiększenia atrakcyjności dyscypliny i przyciągnięcia większej ilości kibiców. Sęk w tym, że efekt jest odwrotny i zainteresowanie zmaganiami skoczków, między innymi w Polsce, spadło.
Temat ten poruszył w felietonie na łamach "Super Expressu" Michał Listkiewicz. Były sędzia piłkarski stwierdził wprost, że za obecną sytuację odpowiedzialni są działacze. "Czy leci z nami pilot? To pytanie do panów zarządzających światowymi skokami narciarskimi" - skwitował.
"Ciągłe zmiany przepisów i decyzje podejmowane 'spod dużego palca' robią ludziom mętlik w głowie. [...] Oglądalność spada nie za sprawą słabych skoków następców Małysza, a z powodów dziwnych przepisów. Prostota jest zaletą, a lepsze wrogiem dobrego" - dodał były prezes PZPN.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak wygląda typowy dzień Aryny Sabalenki
Jako przykłady Listkiewicz wskazał między innymi coraz nowsze i często zaskakujące przepisy dotyczące kombinezonów. Dodatkowo wrócił uwagę na zmiany belek w trakcie konkursów i "pomiary wiatru metodą na pośliniony palec". Te aspekty sprawiają, że rywalizacja w niektórych przypadkach nie jest sprawiedliwa, co pokazały m.in. zmagania w fińskiej Ruce.
W ten weekend karuzela PŚ w skokach narciarskich zawitała w Wiśle. W piątek odbyły się w kwalifikacje, a w sobotę zawodnicy wezmą udział w pierwszym z dwóch konkursów. Na belce zaprezentuje się siedmiu skoczków z Polski, w tym powracający Piotr Żyła, który zasygnalizował dobrą dyspozycję (więcej TUTAJ).