Andrzej Stękała, który w sezonie 2020/2021 był kluczowym zawodnikiem polskiej kadry, obecnie zmaga się z problemami w powrocie do czołówki. Skoczek, znany z brązowego medalu zdobytego w Oberstdorfie i drugiego miejsca w Pucharze Świata w Zakopanem, został pominięty w składzie na zawody w Wiśle.
W ostatnim czasie forma Stękały znacząco spadła, co doprowadziło do jego odsunięcia od kadry narodowej. Skoczek nie poddaje się jednak i ciężko pracuje w regionalnej grupie treningowej, próbując odbudować swoją pozycję.
- Jeżeli w Wiśle będę skakał dobrze i pokonam - powiedzmy - czterech naszych, to mam szansę na powołanie na następne pucharowe zawody - mówił sam zainteresowany w wywiadzie dla Eurosportu.
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
Sytuacja uległa drastycznemu pogorszeniu. Zaledwie trzy dni po tym, jak kilka tysięcy kibiców dopingowało go na skoczni w Malince, otrzymał informację, że nie wystąpi ani w kolejnych zawodach Pucharu Świata, ani w jego zapleczu, ani nawet w trzecioligowym FIS Cup w Notodden. Sztaby zdecydowały się odsunąć Stękałę na dalszy plan.
Dyrektor sportowy polskich skoków w rozmowie ze sport.tvp.pl wyjaśnił sytuację Stękały. Słowa Alexander Stoeckl niestety nie napawają optymizmem.
- To nie jest efekt kontuzji. Trenerzy ocenili rozwój zawodników i uznali, że dla Stękały najlepiej będzie, jeśli będzie kontynuował treningi. Aż zaskoczy na poziom, który mógłby osiągnął - mówił Stoeckl.
Ale to wina tych przeciętniaków, nazywanych polskimi skoczkami.
TVN Czytaj całość