Nie ma co się oszukiwać. Piotr Żyła, Kamil Stoch i Dawid Kubacki na tyle zostali za najgroźniejszymi rywalami, że na razie nie możemy nawet marzyć, by w perspektywie kilku tygodni wrócili do ścisłej światowej czołówki.
W sobotę Stoch znów drżał o awans do drugiej serii, Kubacki w ogóle się w niej nie znalazł, a najbardziej brutalnie zweryfikowano Żyłę. Pojechał na zawody drugiej ligi, a w Ruce nie był nawet w najlepszej dziesiątce! A mówimy przecież o aktualnym mistrzu świata, który za dwa miesiące w Trondheim ma bronić złotego medalu...
Cała trójka zawodzi już drugi sezon z rzędu. Powiedzmy to sobie szczerze, jeśli przez ostatnich kilka miesięcy trenerzy nie byli w stanie poprawić błędów u Stocha, Żyły i Kubackiego z poprzedniego roku, to niemal niemożliwe jest, by stało się to w kilku najbliższych tygodniach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Wow! Fantastyczna przewrotka w Brazylii
Nie można nawet wykluczyć scenariusza, że nasza wybitna trójka - która przez lata robiła co chciała w skokach narciarskich - już nigdy nie wróci na swój najwyższym poziom. To po prostu naturalna kolej rzeczy w sporcie, którą nam, kibicom i dziennikarzom, po prostu pozostaje zaakceptować.
Słaba forma Żyły, Kubackiego i Stocha nie oznacza jednak, że w polskich skokach nie dzieje się nic dobrego. Trochę jest tak, że ich krótkie skoki przysłaniają nam to, że coraz śmielej do ścisłej światowej czołówki pukają Paweł Wąsek oraz przede wszystkim Aleksander Zniszczoł. W ich skokach nie ma przypadku.
Wąsek i Zniszczoł już w Wiśle wzięli na siebie liderowanie kadrze. Walczyli o najlepszą dziesiątkę konkursów indywidualnych. W sobotę w Titisee-Neustadt, na niemieckiej ziemi, potwierdzili, że to właśnie oni są liderami polskiej kadry.
Zwłaszcza Zniszczoł rozkręca się ze skoku na skok i jestem przekonany, że jego 9. miejsce w sobotę w Niemczech to dopiero początek świetnych rezultatów 30-latka w tym sezonie. Poprzedni zakończył z dwoma miejscami na podium i teraz ma duże szanse na to, by poprawić ten rezultat.
Tak samo nie mam wątpliwości, że nie raz w tym sezonie w najlepszej dziesiątce będzie Paweł Wąsek. W sobotę był 15., ale w jego skokach wciąż nie brakuje wiele do najlepszych. To właśnie na tych dwóch polskich skoczkach powinny być zwrócone oczy polskich kibiców w kolejnych tygodniach. Zmiana pokoleniowa, na którą tak długo czekaliśmy, trwa. I wcale nie ma się źle.
Będą jeszcze piękne momenty dla polskich skoków w tym sezonie, chociaż już najprawdopodobniej nie za sprawą wielkiego trio.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty