Tego życzy Polakom. Jasne słowa Thurnbichlera

Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Thomas Thurnbichler
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto / Na zdjęciu: Thomas Thurnbichler

- Kiedy zobaczyłem go w lecie, to powiedziałem Wojciechowi Toporowi (trener kadry B - przyp. red.): "W zimie już nie będziesz go miał"- mówi o Kacprze Tomasiaku Thomas Thunrbichler. Opowiada także o Stochu i nowej pracy w Niemczech.

W tym artykule dowiesz się o:

W kwietniu 2025 roku po trzech latach Thomas Thurnbichler przestał być trenerem kadry Polski. Zastąpił go jego dotychczasowy asystent Maciej Maciusiak. Stało się tak po dość długich medialnych negocjacjach, a starsi skoczkowie, zwłaszcza w ostatnim sezonie, otwarcie mówili, że nie są zadowoleni z pracy z 36-letnim Austriakiem.

Thurnbichler, uchodzący za jednego z najbardziej utalentowanych trenerów, szybko znalazł pracę. Obecnie jest trenerem kadry B Niemiec.

ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty: Jak się panu pracuje w Niemczech?

Thomas Thurnbichler, trener kadry B Niemiec oraz były szkoleniowiec kadry Polski: Dobrze. Chłopaki są zmotywowani, mam spore wsparcie federacji. Mam dobre relacje ze współpracownikami. Głównie koncentruję się teraz na pracy z młodymi zawodnikami i dbam o ich rozwój. Luca Roth i Constantin Schmid są dwoma wyjątkami i takimi bardziej doświadczonymi zawodnikami.

Jakie są największe różnice pomiędzy Polską i Niemcami?

Nie chcę robić takich porównań. Koncentruję się po prostu na swojej na swojej pracy.

Mam wrażenie jednak, że teraz ma pan na sobie dużo mniejszą presję i w końcu istnieje przestrzeń do spokojnej pracy? 

To na pewno. Na kadrze B spoczywa mniejsza uwaga mediów. Mamy bardzo spokojną atmosferę, co pozwala się skoncentrować na długoterminowych celach. Zawsze jest jednak tak, że sam na sobie tworzysz presję i chcesz wypadać jak najlepiej. Nie jest jednak tak, że ktoś ci mówi że masz wygrać medal olimpijski czy Turniej Czterech Skoczni.

Ten brak presji jest powodem, przez który zdecydował się pan wybrać ofertę z Niemiec, a nie pracę z młodymi skoczkami w Polsce?

Nie. W ostatnich latach zawsze pozostawałem w kontakcie z niemiecką federacją. To normalne w naszym sporcie. Dla mnie to po prostu zmiana, której potrzebowałem. Praca z juniorami to coś, co lubię i wiem, że jestem w tym dobry, bo to samo robiłem w Austrii. Dlatego też przyjąłem ofertę z Niemiec.

Jakie ma pan relacje z trenerem kadry A Stefanem Horngacherem? 

Mamy bardzo dobry kontakt. Bardzo lubię pracę z nim, sporo mogę się od niego nauczyć. To nie wygląda tak, że trener kadry A mówi trenerowi kadry B, co ma robić. Ma tyle obowiązków, że nie ma na to czasu. Jako młody trener można jednak sporo podpatrzeć, przeanalizować i zaadaptować coś do swojej pracy.

Pochodzicie z tego samego miasta, pana ojciec trenował Horngachera. Łączy was jakaś specjalna więź?

Nie mieliśmy dużego kontaktu, gdy byłem jeszcze chłopcem, bo dzieli nas spora różnica wieku. Skakał jednak dla naszego klubu, więc mu kibicowałem. Oczywiście, jest między nami z tego powodu jakaś głębsza relacja. Może też dzięki temu mamy podobne rozumienie skoków i spojrzenie na ten sport.

Decyzja o jego odejściu po sezonie olimpijskim pana zaskoczyła?

Wiedziałem o niej zanim wyciekła do mediów. Byłem trenerem kadry A w Polsce i wiem, jak bardzo ona jest wymagająca. To wspaniały trener, z wieloma sukcesami. Prędzej czy później można było się jednak spodziewać, że ten koniec nastąpi.

Często trenerzy kadry B są kandydatami do objęcia głównej kadry. Myśli pan o tym?

Jak na razie jestem bardzo zadowolony z tej pracy, którą mam teraz i na tym się koncentruję. Jako trener nigdy nie wiesz jednak, co się zdarzy w perspektywie kilku miesięcy. Nawet nie myślę o objęciu kadry A. Pewnie prezes federacji już myśli, kto będzie następcą Horngachera. Będzie, co ma być.

Jest pan zaskoczony wybuchem talentu Kacpra Tomasiaka?

Nie. On również był na mojej liście na ten sezon, by mu się przyglądnąć i być może włączyć go do kadry. Kiedy zobaczyłem go w lecie, to powiedziałem Wojciechowi Toporowi (trener kadry B - przyp. red.): "W zimie już nie będziesz go miał". Skakał tak dobrze, że jego debiut w Pucharze Świata był tylko kwestią czasu.

Jego styl bardzo pasuje pod nowe regulacje. Do tego ma bardzo dobrą technikę. Nie jestem więc w ogóle zaskoczony. Cieszę się, że Polska ma taki talent.

Paweł Wąsek w ubiegłym sezonie potrafił stawać na podium i chwalił pana metody trenerskie. Ten sezon ma jednak słaby, ma problemy z zakwalifikowaniem się do drugiej serii. Co się zmieniło?

Nie chcę i nie będę komentować formy żadnego innego mojego byłego podopiecznego. Trenerzy kadry Polski wiedzą, co mają zrobić, bo są to po prostu klasowi szkoleniowcy.

Jakie ma pan relacje z Maciejem Maciusiakiem?

Dobre i takie też były, jak był moim asystentem. Nie mam nic przeciwko niemu i uważam, że to po prostu właściwa osoba na właściwym miejscu. Przed sezonem się zdzwoniliśmy i pożyczyłem mu wszystkiego dobrego.

Cztery pierwsze konkursy Pucharu Świata przyniosły czterech liderów Pucharu Świata, sezon jest dość nieprzewidywalny. To zaskoczenie?

Nie, po zmianie zasad można było oczekiwać tego, że być może inne osoby będą teraz na topie. Lepsza forma Kamila Stocha wynika też po części z nowych przepisów regulaminu i dobrej adaptacji do nich. Z drugiej strony, Austriacy jednak dalej dominują.

Myśli pan, że polskie skoki mogą zdobyć medal na igrzyskach w Mediolanie?

Nie mogę przewidywać przeszłości. Jednak po prostu szczerze wam tego życzę. To samo powiedziałem, kiedy odchodziłem z Polski. Skoki narciarskie potrzebują silnych Biało-Czerwonych, bo dobre dla tego sportu. Mam nadzieję, że zdobędziecie ten upragniony medal.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści