Skoki kobiet w Wiśle rozegrano w środku tygodnia i niemal bez kibiców. Adam Małysz nie ma wątpliwości, że organizacja popełniła błędy w planowaniu, a zawodniczki przekonywały, że weekend więcej przyciągnąłby widzów.
Kwalifikacje wyznaczono na czwartek na godz. 12 i piątek na 10, konkursy odpowiednio o 17:15 i 11:30. W czwartek frekwencja pozostawiała dużo do życzenia, mimo dobrych wyników Polek kilka dni wcześniej w Falun.
ZOBACZ WIDEO: Polak zdecydowany na wielki transfer. "Określiłem cele"
- Mogę nie odpowiadać na to pytanie? - tak prezes PZN Adam Małysz zareagował na pytanie dziennikarza sport.pl o liczbę sprzedanych biletów na zawody kobiet. Później wyjaśnił: - My wiedzieliśmy od początku, że to, co jest narzucane i wymuszane, nie będzie łatwe. Proponowaliśmy wielokrotnie, że chcemy te zawody zrobić, ale oddzielnie.
Małysz zaznaczył, że FIS narzucił zestawienie terminów zawodów kobiet i mężczyzn. Organizacja groziła odebraniem męskich zawodów. W efekcie trybuny w Wiśle świeciły pustkami.
- FIS powinien się nad tym zastanowić, czy faktycznie to jest dobry kierunek, bo ja twierdzę, że nie. Wielokrotnie to powtarzałem. Jeśli FIS chce za wszelką cenę od przyszłego sezonu połączyć kalendarze, to co zrobi z zawodami kobiet w Zao i Ljubnie? Faceci tam pojadą? Nie wyobrażam sobie - podsumował.
Nieoficjalnie na czwartkowym konkursie w Wiśle było mniej niż 100 osób. Małysz nie ukrywał rozczarowania. Prezes PZN sądzi, że w Polsce zawody kobiet powinny odbywać się w Szczyrku, choć FIS stawia opór w tej sprawie.
Skoki narciarskie w Wiśle - oglądaj w TVP1 o 14:40 w Pilocie WP (link sponsorowany)