Z coraz większą przyjemnością patrzy się na skoki Pawła Wąska. W sobotę, w Innsbrucku, 25-latek otarł się o podium. Przegrał tylko z rewelacyjnymi w tym sezonie Austriakami i Szwajcarem Gregorem Deschwandenem. Jego 5. miejsce trzeba i warto docenić, zwłaszcza biorąc pod uwagę na jakim zakręcie znalazły się polskie skoki narciarskie.
Wąsek ma realne szanse zakończyć Turniej Czterech Skoczni w pierwszej dziesiątce i to jak na razie jedyne światełko w tym ciemnym tunelu. Wyniki 25-latka chociaż trochę rozganiają jednak ciemne chmury, jakie zbierają się nad Thomasem Thurnbichlerem i całym sztabem szkoleniowym. Bez rezultatów Wąska nie byłoby argumentu, by bronić metody pracy austriackiego trenera.
Sam Wąsek nie przesłoni jednak problemów, z jakimi zmaga się reszta kadrowiczów. Tak naprawdę w Innsbrucku - poza jego wynikiem - niewiele się zmieniło. Co prawda Dawid Kubacki i Jakub Wolny awansowali do serii finałowej, ale bądźmy szczerzy: zawdzięczali to przede wszystkim niespodziewanie słabszym skokom mocniejszych rywali w parze.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Powitała Nowy Rok w bajecznej scenerii
W drugiej serii Kubacki oraz Wolny skoczyli przyzwoicie, ale co to dało? Miejsca w połowie trzeciej dziesiątki. Byłby to zatem policzek dla polskich skoków narciarskich, gdybyśmy cieszyli się z 26. miejsca Dawida Kubackiego.
Przecież to zawodnik, który jest mistrzem świata, brązowym medalistą olimpijskim i triumfatorem Turnieju Czterech Skoczni. Dwa lata temu wręcz fruwał w Innsbrucku, a teraz tuła się pod koniec trzeciej dziesiątki. I mimo że jest to jeden z jego najlepszych wyników w tym sezonie, nie mówmy o przełamaniu. Do niego daleko droga i nie jest łatwo uwierzyć, że stanie się to w najbliższych kilku tygodniach.
O przełamanie jeszcze trudniej będzie Piotrowi Żyle. Obecnie jego forma może przerażać. Za dwa miesiące Żyła ma bronić tytułu mistrza świata, a w Innsbrucku skok za skokiem lądował na buli. Zawody zakończył z zawstydzającym 48. miejscem i szczerze mówiąc ciężko było oczekiwać czegoś więcej po jego wcześniejszych skokach treningowych.
Tak naprawdę Żyła powinien być wycofany z Turnieju Czterech Skoczni już po noworocznym konkursie w Ga-Pa, gdzie także skakał krótko i zakończył zmagania na półmetku. Każdy jego kolejny skok właściwie tylko pogłębia kryzys Polaka i jeszcze bardziej zniechęca Żyłę do dalszego skakania.
Problem polega jednak na tym, że tak naprawdę Żyły... nie ma kim zastąpić. Kamil Stoch zgłosił już wcześniej, że turniej chciałby poświęcić na spokojne treningi przed dalszą częścią sezonu. W takiej sytuacji oczywistym wydawałby się fakt, że szanse powinien dostać któryś z młodszych skoczków, by zbierał doświadczenie.
Skoro jednak młodzi polscy skoczkowie nie dostają szans, to znaczy, że są w katastrofalnej formie. I to martwi najbardziej. W ostatnim wywiadzie dla WP SportoweFakty Adam Małysz podkreślał, że Thomas Thurnbichler będzie rozliczany przede wszystkim z pracy z młodszymi skoczkami. Już wcześniej wielokrotnie mówiło się o tym, że Austriak rozpoczął pracę w Polsce głównie po to, by pomóc młodym polskim skoczkom zrobić duży postęp i wprowadzić ich do Pucharu Świata.
Na razie Thurnbichler zrobił to tylko z Wąskiem, a przecież utalentowanej młodzieży nam nie brakuje. Mówimy, że wielki talent mają Jan Habdas, Kacper Juroszek, Klemens Joniak czy Tomasz Pilch, a tymczasem w ogóle nie dostają szans w Pucharze Świata. Jeśli nie dostają szans, to znak, że są w bardzo słabej formie.
Jednym dobrze skaczącym Wąskiem nie zasypiemy dziury pokoleniowej. Co więcej Wąsek ma 25 lat, więc nie jest to już wiek juniorski. Młodsi od niego Polacy, mimo wielu sukcesów w kategoriach młodzieżowych, na razie nadal nie są w stanie odnaleźć się wśród elity. Na razie w elicie w ogóle ich nie ma i to jest najsmutniejsze dla przyszłości polskich skoków.
Miejmy jednak nadzieję, że Wąsek nie zaprzestanie na miejscach w połowie pierwszej dziesiątki i pójdzie o krok dalej. Jego skuteczna walka o podium i świetne wyniki w drugiej części sezonu powinny pozwolić przetrwać polskim skokom narciarskim, a Thurnbichlerowi dać czas, by wreszcie wprowadzić najmłodszych naszych skoczków do elity. Na to wszyscy czekamy.
Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty