Środowy konkurs Pucharu Świata w Falun dostarczył emocji nie tylko sportowych. Pod koniec drugiej serii doszło do kuriozalnej sytuacji związanej z awarią sprzętu pomiarowego.
Na prowadzeniu znajdował się Daniel Tschofenig, gdy swój finałowy skok oddał Stephan Embacher. Austriak oddał świetną, daleką próbę, ale nie poznał wyniku tak szybko, jak zwykle bywa to w zawodach. Przez kilka minut tablice milczały, a komentatorzy żartowali z patowej sytuacji.
- Trzeba będzie na oko oceniać - rzucił z ironią Michał Korościel w transmisji na TTV i Eurosporcie. Dyrektorowi Pucharu Świata, Sandro Pertile, nie było do śmiechu. Nerwowo zerkał na monitory i czekał na rozwiązanie tej sytuacji.
Wynik Embachera pojawił się dopiero po skoku kolejnego zawodnika - Manuela Fettnera. Dopiero wtedy dowiedział się, że objął prowadzenie. Tyle tylko, że chwilę później znów zniknął z klasyfikacji, by ostatecznie raz jeszcze do niej wrócić. Ostatecznie skończył na drugim miejscu, ze stratą trzech punktów do Anze Laniska.
Na sam koniec rozczarował lider po pierwszej serii - Stefan Kraft. Po słabej drugiej próbie zakończył zawody dopiero na dziewiątej pozycji. Najlepszym z Polaków był Kacper Tomasiak (15. miejsce).
W weekend cykl przenosi się do Ruki. Tam odbędą się dwa konkursy indywidualne.
Zobacz kuriozalną sytuację w Falun:
ZOBACZ WIDEO: Była Miss Polski nadal zachwyca. Właśnie odniosła sukces
Skoki narciarskie w Wiśle - oglądaj w TVP1 o 14:40 w Pilocie WP (link sponsorowany)