Mirosław Graf: Życzę Biegunowi, żeby nie oddał koszulki lidera do końca sezonu

Mirosław Graf w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl nie ma żadnych uwag do stylu biało-czerwonych. Polski prekursor stylu "V" nie rozumie początkowej decyzji jury o rozegraniu 2. serii w Klingenthal.

Mirosław Graf w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl podsumowuje inaugurację Pucharu Świata na Vogtland Arenie. Dawny trener skoczków i dwuboistów w Szklarskiej Porębie nie ma zamiaru krytykować Andersa Bardala i Gregora Schlierenzauera za ich rezygnację ze startu w konkursie. - Wyniki naszych zawodników mówią same za siebie. To kapitalny początek sezonu. To ich wzmocni. Jest to dowód na to, że program szkoleniowy był dobry i się sprawdził, czego Polakom wypada tylko pogratulować. Co do decyzji austriackiego i norweskiego skoczka, to takie mają prawo. Sami widocznie uznali, że nie dadzą sobie rady w tych warunkach i odpuścili, choć wprowadzili w zakłopotanie jury zawodów. Trzeba przyznać, że warunki panujące w tym dniu w Klingenthal były arcytrudne, więc i praca oraz odpowiedzialność jury była nie do pozazdroszczenia - tłumaczy wieloletni działacz sportowy.

Jeden z pionierów współczesnego stylu "V" ma nadzieję, że przygotowania Krzysztofa Bieguna do najważniejszej juniorskiej imprezy w Predazzo nie będą kolidować z konkursami z rywalizacją seniorów w zmaganiach najwyższej rangi. - Jeśli chodzi o Krzyśka, to naprawdę trudno przewidzieć, jak długo będzie on właścicielem koszulki lidera. W równych warunkach chętnych do odebrania mu tego plastronu będzie kilkunastu, w tym co najmniej czterech Polaków. Życzę mu, aby nie oddał jej do końca sezonu, a jest w wysokiej formie. Jak wiadomo - juniorzy przygotowują się do swoich mistrzostw świata, więc jest możliwe, że plany startowe i treningowe mogą nie być zbieżne ze startami w PŚ - mówi były członek Śnieżki Karpacz.

54-letni Graf zwraca uwagę na znakomity styl biało-czerwonych, do którego mimo fachowego oka nie ma najmniejszych zastrzeżeń. - Większość naszych reprezentantów skacze podobnie. Proszę zwrócić uwagę choćby na fazę lotu i układ dłoni w powietrzu, nie mówiąc już o dojeździe do progu. Podobnie jak Biegun jeździ również Olek Zniszczoł, czy Bartek Kłusek. Chodzi o dojazd. Nisko głowa, klatka głęboko na kolanach, ręce na biodrach wysoko. Żadnego ruchu rękami podczas odbicia w dół. Głowa podczas wybicia z progu zostaje, a bioderka wysoko zostają wyrzucone. Rotacja nartami i ich rozkładanie w odpowiednim momencie, pozwalające płynnie przejść do stylu "V". Zawodnik wyraźnie podczas lotu jest nad nartami. Wtedy narty są posłuszne i nie falują, a na koniec - kapitalne dojścia wszystkich Polaków do telemarku. Jeżeli któryś z zawodników zostaje na progu, bo pojedzie zbyt z tyłu, a z progu wyjdzie nieco za nartami i dodatkowo dostanie jeszcze lufę pod narty, jak to było w przypadku Stefana Huli, to niestety jest już po skoku - ocenia w rozmowie z naszym portalem były reprezentant naszego kraju.

Jesteś fanem sportów zimowych? Polub nasz fanpage na facebooku --->>>

Polski prekursor stylu "V" nie ma pojęcia, czemu jury myślało początkowo o rozegraniu finałowej rundy. - Być może lepiej dla nich byłoby, gdyby w Niemczech wygrał Niemiec lub Austriak, a na pewno nie młody Polak. Co do pomysłu przeprowadzenia drugiej serii, to go już kompletnie nie rozumiem. Ledwo udało się bezpiecznie skoczyć po razie, a oni jeszcze kazali chłopcom szykować się do następnej kolejki - dziwi się Graf.

Przypomnijmy, że jednoseryjny konkurs w Klingenthal, zakończony sensacyjnym zwycięstwem Bieguna, upłynął pod znakiem kapryśnej aury i niezrozumiałych ustaleń organizatorów.

Źródło artykułu: