- Faworytów jest paru. Na pewno nas Polaków najbardziej interesuje Kamil Stoch. Będzie się liczył też Gregor Schlierenzauer. Nie wiemy w jakiej formie wróci na skocznie Thomas Morgenstern, który na początku sezonu prezentował wysoką dyspozycję. Ponadto, jednymi z faworytów są Niemcy. U nich silna jest zarówno młodzież, jak i trochę starszy Severin Freund. Oczywiście, może zdarzyć się też niespodzianka - wtedy w zawodach wygra ktoś spoza głównych kandydatów do triumfu. Trudno jednoznacznie określić kto zwycięży, to będzie arcyciekawy turniej - podkreśla ojciec Macieja Kota.
W gronie faworytów fizjoterapeuta nie wymienił rewelacji z Engelbergu, Jana Ziobro. Jak tłumaczy Rafał Kot, Turniej Czterech Skoczni jest specyficzny. Szybko trzeba się przemieszczać z obiektu na obiekt, każda skocznia ma inny profil. Jak dotąd w TCS wygrywali rutyniarze, nigdy nie udało się to żółtodziobowi. - Jan Ziobro żółtodziobem nie jest, więc jego się to nie tyczy. Udowodnił już, że potrafi świetnie prezentować się w Pucharze Świata. Co jest natomiast największym plusem - swoją wysoką formę potrafi pokazać też w niekorzystnych warunkach. Wokół Krzyśka Bieguna zrobiło się na początku dużo szumu kiedy zwyciężył w pierwszym konkursie. Miał wtedy kapitalne warunki, umiał to wykorzystać, ale już następne zawody zweryfikowały wszystko. Janek Ziobro udowodnił natomiast, że nawet przy tylnym wietrze potrafi bardzo dobrze skakać. Jednak mimo tego, mogę go zaliczyć bardziej do ewentualnych niespodzianek, spoza grona głównych faworytów - zaznacza były współpracownik Adama Małysza.
Co natomiast z Piotrem Żyłą? Rafał Kot nie deprecjonuje wartości ulubieńca kibiców nad Wisłą, jednak zauważa pewną wadę, która może nie pozwolić zaprezentować zawodnikowi z Wisły stu procent swoich możliwości. - To jest Piotrek Żyła. Skacze jedną "bombę", a dwie następne psuje. Turniej Czterech Skoczni natomiast to aż cztery konkursy - kończy fizjoterapeuta.