- Oczywiście, że się cieszę, że Justyna będzie biegała, jest jednym z najbardziej utytułowanych i największych sportowców w naszym kraju i na świecie. Fajnie, że nadal będzie miała możliwość walczenia i reprezentowania naszego kraju. Presja oczywiście cały czas będzie, to nie nie jest tak, że ja będą za Justynę biegać, a ona będzie za mnie skakać. Ale istnieje coś takiego, jak "ściąganie" z siebie wzajemnie presji choćby przez same wyniki, przez to, że się startuje - przyznaje dwukrotny mistrz olimpijski.
Stoch podkreśla, że stara się nie dać ponieść "wirowi i karuzeli", które nastąpiły po sezonie. Myśli o tym, co jest tu i teraz, że to nie koniec a początek nowego etapu. Jak w tym zamieszaniu pozostać sobą? - Należy czerpać dobrą energię od najbliższych. Mam szczęście, że cały czas przy mnie są. Gdyby działo się coś złego, powiedzą mi o tym - zaznacza lider kadry Łukasza Kruczka.
Reprezentant Polski wreszcie będzie miał czas, aby baczniej przyjrzeć się dokonaniom swojej ulubionej drużyny piłkarskiej, FC Liverpoolowi. Choć, jak podkreśla, cały czas śledził wyniki zawodników z Anfield Road. - Koledzy w zeszłym roku się ze mnie śmiali, ale ja im powtarzałem, żeby poczekali, mówiłem, że zobaczą w przyszłym roku, jakie będą wyniki. Teraz szczęki im poopadały - żartuje Stoch. Najlepszy skoczek narciarski świata ubiegłego sezonu przyznał, że znajdzie czas, aby wpaść na stadion, ale nie chciał zdradzić, jaki dokładnie mecz ma na myśli...
Sporty zimowe na SportoweFakty.pl - Jesteśmy na Facebooku, dołącz do nas.