Puchar Świata w Vikersund: Hop-Bęc

Zawody w Vikersund na długo zapadną kibicom w pamięci dzięki rekordowo długim lotom. Cały pucharowy weekend w Norwegii podsumowujemy jak zawsze w formule "Hop-Bęc".

[bullet=hop.jpg]

Wspaniałe rekordy świata

Rekord świata zawsze jest czymś wyjątkowym, a w Vikersund był on bity nieraz. Zaczęło się już w sobotę, gdy Peter Prevc jako pierwszy w historii osiągnął granicę 250 metrów. Dzień później rekord odebrał mu Anders Fannemel, który lądował jeszcze półtora metra dalej. A przecież w międzyczasie także Dmitrij Wasiljew pofrunął na rekordową odległość 254 metrów, niestety z upadkiem.

Kolejne podium Noriakiego Kasai

Noriaki Kasai latać potrafi - na mamucim obiekcie w Harrachovie wywalczył tytuł mistrza świata w tej specjalności. Było to ... 23 lata temu, ale w Vikersund Japończyk potwierdził że na największych obiektach czuje się wybornie. Pierwszego dnia stanął na najniższym stopniu podium i znowu wyśrubował swój rekord bycia najstarszym zawodnikiem w pierwszej trójce pucharowego konkursu. Dzień później ponownie było o nim głośno - ustanowił nowy rekord życiowy, 240,5 metra. To także rekord Japonii oraz rekord Azji.

Wielka forma Severina Freunda

Nie po raz pierwszy w ostatnim czasie Severin Freund trafia do rubryki "Hop". Nie może być jednak inaczej, gdyż Niemiec cały czas imponuje doskonałością swojej dyspozycji. W Vikersund pokazał, że niedawna dyskwalifikacja była jednorazową wpadką i w niedzielę zasłużenie triumfował, bo choć nie pobił rekordu świata, był bezsprzecznie najrówniejszym zawodnikiem dnia. W Falun Freund będzie jednym z najpewniejszych kandydatów do złota mistrzostw świata.

[bullet=bec.jpg]

Brak wielu gwiazd

Liczne grono skokowych sław nie pojawiło się w Vikersund. Są oni w znacznej mierze usprawiedliwieni - lada dzień na skoczni HS 100 rozpoczynają się mistrzostwa świata i tak radykalne przestawienie się z obiektu mamuciego na normalny nie musiałoby być wcale łatwe. Ale i tak trochę szkoda, że tylu gwiazd zabrakło w Norwegii, gdyż przy ich obecności z pewnością byłoby jeszcze ciekawiej.

Ogromne różnice poziomu

Czołówka latała genialnie, ale szczególnie w niedzielę nie brakowało też skoków króciutkich. Awans do drugiej serii dawały wyniki rodem z dużej skoczni, a nie z obiektu mamuciego. W finałowej kolejce można było zaobserwować kuriozalną sytuację - wielu zawodników z trzeciej dziesiątki miało sumę odległości z dwóch prób gorszą niż Anders Fannemel w jednym tylko locie. To samo dotyczyło ich not, także niższych niż nota Norwega, choć składały się na nie aż dwa skoki. Dysproporcje były więc ogromne.

85 metrów Harriego Olliego

W sobotę Harri Olli zasłużył na pewną pochwałę - po raz pierwszy od czterech lat znalazł się w drugiej serii, choć był w niej najsłabszy. W niedzielę Fin walczący o powrót do dawnej formy ustanowił jednak antyrekord całego weekendu w Vikersund - 85 metrów to wynik, który nawet na wielu średnich skoczniach nie dałby dobrego miejsca.

Komentarze (10)
avatar
Eleonora
18.02.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W Vikersund piękne loty i rekordy,a w tle manipulacja z belką... 
avatar
yes
16.02.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wrażenie robią długie loty. Niektórym jednak nawet skoki na długość nie wychodziły.
Wiem, że decydują: skocznia, belka ustawiona przez ważnych, warunki, skoczkowie. 
Jak Feniks z popiołu
16.02.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bęc to oczywiście również skok ( bo nie lot ) Żyły w drugiej serii - skoczek od jednego skoku.
Nie będzie z niego pożytku na MŚ. 
avatar
tomas68
16.02.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wczorajszy cyrk z belką całkowicie zatarł dobre wrażenia z bitego rekordu. 
avatar
Ryback
16.02.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ja zapamiętam "rewelacyjny" niedzielny konkurs,gdzie mimo tego,że wszyscy jak jeden mąż nie potrafili przeskoczyć 130 metrów,to jury nawet na moment nie pomyślało na podniesieniu belki.A gdy kt Czytaj całość