Barbara Toczek: Jest Pan zawodnikiem, który zawsze bardzo szczegółowo potrafi przeanalizować swoje występy. Bilans zysków i strat ostatniego sezonu już pewnie dawno zrobiony?
Severin Freund: Właściwie tak, wyciągnąłem pewną naukę (śmiech). Między innymi na pewno taką, że muszę rozpocząć nowy sezon tak, jak zacząłem ostatni rok kalendarzowy (śmiech). Tyle tylko, że tak powinno być już od grudnia. Było to dość wyraźnie widać, że nie do końca od początku sezonu byłem w dokładnie takiej dyspozycji fizycznej, w jakiej powinienem być i w jakiej byłem później, a dzięki której mogłem "wyskakać" odpowiednie wyniki. Dlatego w tym sezonie skupiam się więcej właśnie na treningu siłowym i mam nadzieję, że będzie lepiej.
[ad=rectangle]
Trudno było panu wiosną na nowo odnaleźć motywację do dalszej pracy i powrócić do treningowej rutyny?
- Szczerze mówiąc nigdy po zakończeniu sezonu nie miałem problemów z powróceniem do treningów. Tym razem, powiedziałbym nawet, że było to wręcz bardzo łatwe. Miałem najdłuższy urlop od 2008 roku, aż 20 dni, i po tak długim odpoczynku od razu pomyślałem, że muszę zacząć coś robić, wziąć się do pracy, wrócić do treningów. Nie sprawiło mi to żadnych problemów, a raczej radość.
Praca się opłaciła, bo już na samym początku sezonu cała niemiecka drużyna jest bardzo mocna. W czym dokładnie tkwi tajemnica sukcesu?
- Tajemnica? To samo pytanie zadawałem sobie przed tygodniem, jeśli chodzi o polską drużynę (śmiech). Mamy za sobą wspaniały weekend w Hinterzarten. Może nie każdemu wszystko się udało, na przykład Andi Wank miał 6 na 7 skoków "bomb", ale koniec końców zabrakło tak niewiele do podium. Mam nadzieję, że wysoka forma teraz jest dobrym znakiem już pod kątem zimy, choć gwarancji nigdy nie ma. Ale to co przepracowaliśmy w ostatnich tygodniach najwyraźniej działa, i mamy dowód, że idziemy w odpowiednim kierunku.
Konkursy rozgrywane latem mają dla pana takie same znaczenie, jak te zimowe?
- Nie. W lecie jest zawsze fajnie mieć dobre wyniki, ale dla mnie sezon letni i zimowy to zdecydowanie nie to samo. Nie traktuje tego równoważnie, choć lato to nie jest odpoczynek (śmiech). Dla mnie jest to okres, który poświęcam głównie treningom, i myślę, że kiedy skacze się cały sezon LGP i chce się zaliczyć wszystkie starty na najwyższym poziomie, wtedy cierpi na tym zima. Dlatego ja wyszukuje sobie konkursy, w których chce wystartować i zmierzyć się z innymi, zorientować się, na jakim etapie przygotowań jestem i sprawdzić, czy wyniki, jakie osiągam na treningach jestem w stanie osiągać także w zawodach. Jak na razie wszystko funkcjonuje całkiem nieźle. Poza tym uważam, że jeżeli w lecie nie da się sobie czasu na trening, na przetestowanie sprzętu, materiałów, potem płaci się za to frycowe zimą.
To znaczy, że kibice nie będą widywać Pana zbyt często w zawodach LGP?
- W tym tygodniu wystartuję we wszystkich konkursach, teraz przenosimy się do Courchevel, potem do Einsiedeln. W Courchevel będziemy jeszcze trochę skakać przed samymi zawodami. Później wracam znów do treningów, będziemy już realizować do końca plan. Niestety w tym sezonie nie ma konkursu w Klingenthal, który zawsze bardzo nam odpowiadał. Nie wydaje mi się, żebym wybierał się do Japonii albo Kazachstanu, ale jeszcze zobaczymy.
Polski i niemiecki team spisuje się świetnie, ale Austriacy poniżej oczekiwań. Zaskoczenie ?
- Hmm, wróci Stefan Kraft, w Wiśle spisywał się świetnie, Andi Kofler tutaj w treningach też oddawał dobre skoki. Gregora jeszcze nie widzieliśmy tego lata w zawodach. Do zimy jest jeszcze trochę czasu, jeszcze na pewno są wiele w stanie zrobić. Ci, którzy już teraz skaczą dobrze, powinni trochę "pociągnąć" drużynę, a ci, którzy są w trochę słabszej formie muszą znaleźć po prostu klucz, jak to rozpracować. W zimie na pewno znów będą mocni jak zawsze, nie ma wątpliwości.
Kolejna zima to sezon bez mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym i bez igrzysk olimpijskich. To znaczy, że presja będzie mniejsza?
- Można tak na to patrzeć, że presja jest tylko trochę mniejsza ale jest też druga strona medalu. Wtedy wszyscy koncentrują się na Turnieju Czterech Skoczni. To ma swoje dobre i złe strony (śmiech).
Wszyscy, czyli pan oczywiście też? Turniej Czterech Skoczni to główny cel?
- Na pewno jest Turniej Czterech Skoczni, ale są też Mistrzostwa Świata w Lotach Narciarskich. Będę także bronił tytuły zdobywcy Kryształowej Kuli. To naprawdę niezła zapowiedź tego, co się będzie działo, ale już teraz jest pewne, że łatwo nie będzie i że nic nie spadnie z nieba. Rok temu powiedziałem, że chcę zdobyć Kryształową Kulę, teraz chcę jej bronić, bo to cenne trofeum za dobre starty w całym sezonie. Na Kulm też będę obrońcą tytułu. Jak zawsze bardzo cieszę się na loty. Jeżeli chodzi o turniej, to jest to na pewno impreza, w której będziemy wszyscy chcieli powalczyć (ja indywidualnie oczywiście też), pokazać się z dobrej strony. I bardzo byśmy się cieszyli, jeśli by się to udało, ale oczywiście można sobie dużo postanowić i założyć, ale gwarancji nie ma nigdy, dajemy z siebie wszystko a w efekcie końcowym inni mogą okazać się lepsi.
#dziejesiewsporcie: Nie trafił w bramkę z kilku metrów
Źródło: sport.wp.pl