WP SportoweFakty: W tegorocznej edycji Letniej Grand Prix punkty zdobywało dziewięciu polskich skoczków, z czego aż trzech - Dawid Kubacki, Piotr Żyła i Kamil Stoch - zajęło miejsca w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej. Jakie znaczenie mają te wyniki w kontekście nadchodzącego sezonu zimowego?
Łukasz Kruczek: Klasyfikacja generalna LGP ma znaczenie, ale nie aż tak duże. Gdyby nam na niej zależało, wystartowalibyśmy we wszystkich zawodach. Z różnych względów zdecydowaliśmy się jednak odpuścić konkursy w Azji (dwa konkursy w Hakubie i dwa w Ałmatach - przyp. WP). Te, w których braliśmy udział, oceniam na duży plus. Zawodnicy spełniali założenia, które postawiliśmy im przed sezonem letnim. Nie podchodzili do tych startów na luzie, tylko bardzo poważnie.
Sezon Letniej Grand Prix od dwóch zwycięstw, w Wiśle i Hinterzarten, zaczął Dawid Kubacki. Później startował jeszcze trzy razy, co pozwoliło mu zająć piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Czy jego postawę można uznać za największy pozytyw tego lata?
Pozytywem jest postawa całej drużyny, choć Dawid rzeczywiście zasługuje na wyróżnienie. Latem zawsze szło mu lepiej, ale w poprzednich latach nie wygrywał konkursów. Teraz wreszcie zaczął odnosić zwycięstwa. Oprócz Wisły i Hinterzarten blisko wygranej był także w Einsiedeln. Miał jednak trochę pecha i zachwiał się podczas lądowania. Ale był to dla niego bardzo dobry sezon, który pozwolił mu się odbudować.
Zarówno Piotr Żyła, jak i Kamil Stoch wystartowali w siedmiu konkursach i obaj zdobyli 232 punkty. W klasyfikacji generalnej zajęli dziewiąte miejsce ex aequo. Mieli stabilną formę i kiedy startowali, praktycznie zawsze zajmowali miejsca w pierwszej dziesiątce lub piętnastce. Czy te wyniki na dziś są dla pana zadowalające?
Na dzisiaj tak, choć w trakcie lata był taki moment, w którym skoki nie spełniały naszych oczekiwań. Zdarzyło się tak choćby w Hinterzarten, gdzie Kamil nie awansował do serii finałowej. Problemy pojawiły się także podczas konkursów w Czajkowskim, choć nie wynikały one z postawy zawodników, tylko z warunków, na jakie tam trafiali. A wiadomo, że skoki, niestety, są uzależnione od pogody. W pewnych momentach mogło być lepiej, natomiast na tę chwilę wszystkie kwestie zostały wyprowadzone na dobrą drogę. Przed zbliżającym się sezonem zimowym możemy być spokojni.
Na ostatnie zawody w Hinzenbach zabrał pan sześciu zawodników i wszyscy znaleźli się w serii finałowej. Poziom w polskiej kadrze dawno już nie był aż tak wyrównany.
Widać, że zawodnicy pną się w górę. Najważniejsze, że są w stanie pomagać sobie nawzajem. Z jednej strony pokazuje to potencjał drużyny, a z drugiej daje spokój tym, którym w danej chwili nie wiedzie się tak, jak sami by tego oczekiwali. Cała siła tkwi w zespole.
I dlatego Polacy świetnie wypadali w konkursach drużynowych. W Wiśle odnieśli zwycięstwo, a w Hinterzarten zajęli drugie miejsce. W obu tych zawodach wystawił pan dwóch zawodników z Kadry A - Kamila Stocha i Piotra Żyłę, oraz dwóch z Kadry B - Dawida Kubackiego i Macieja Kota. Czy taki podział będzie obowiązywał do końca sezonu zimowego?
W konkursach drużynowych zawsze startują zawodnicy, którzy aktualnie są w najlepszej dyspozycji. Przy okazji zawodów w Wiśle i Hinterzarten wymieniona czwórka miała największe szanse na osiągnięcie dobrego wyniku.
Ale czy formalnie Kot i Kubacki do końca sezonu zimowego będą pozostawać zawodnikami Kadry B?
Tak, formalnie się to nie zmieni. Jest to uwarunkowane kwestiami finansowymi, ale nie ma żadnego wpływu na to, jacy zawodnicy będą powoływani na konkursy Pucharu Świata w sezonie zimowym.
Mówił pan, że gdyby klasyfikacja generalna Letniej Grand Prix była najważniejsza, to Polacy startowaliby we wszystkich zawodach. Wy jednak zdecydowaliście się odpuścić cztery konkursy. Zwycięzcą Letniej Grand Prix został Japończyk Kento Sakuyama. To oczywiście spory sukces, ale jego wygrana traci trochę na znaczeniu, kiedy weźmiemy pod uwagę, że to jedyny zawodnik, który wystartował we wszystkich jedenastu konkursach cyklu LGP.
Ja bym tak nie powiedział. Dla niego to na pewno bardzo istotna sprawa. Letnia Grand Prix ma charakter mocno obsadzonych sprawdzianów, ale z drugiej strony dla wielu zawodników jest szansą na pokazanie się i wskoczenie do światowej czołówki. Jest szansa, że Kento utrzyma formę i będzie osiągał takie wyniki również zimą. W poprzednich latach mieliśmy już takie historie.
Do rozpoczęcia zimowego sezonu Pucharu Świata zostały niecałe dwa miesiące. Jak wyglądają wasze plany?
Cały czas skaczemy. W tym tygodniu mamy zawody w Pucharze Kontynentalnym, gdzie będą startować zawodnicy z kadry B. To dość istotne, bo walczymy o dodatkowe miejsca w PŚ na sezon zimowy. Później mamy mistrzostwa Polski w Szczyrku, a następnie wkraczamy w ostatnią fazę przygotowań do zimy. Najpierw trochę treningu motorycznego, a później treningi na skoczniach o rozbiegach lodowych.
[b]Rozmawiał Michał Bugno
[/b]