Dziś kibice przyzwyczajeni są do Turnieju Czterech Skoczni jako imprezy, w której sumuje się noty z kilku konkursów w celu stworzenia klasyfikacji generalnej. Jeszcze do niedawna na podobnej zasadzie istniał Turniej Skandynawski. Historia zna więcej podobnych przypadków. Nieraz rozgrywano Tydzień Lotów, który miewał miejsce zwłaszcza w norweskim Vikersund, choć pod tym szyldem skoczkom zdarzało się rywalizować także w innych krajach. Największym prestiżem po Turnieju Czterech Skoczni długo cieszył się jednak Turniej Szwajcarski.
Impreza miała długą historię - dość powiedzieć, że po raz pierwszy odbyła się już w 1951 roku, a więc dwa lata wcześniej niż jej niemiecko-austriacki odpowiednik. Inauguracyjną edycję wygrał Matti Pietikäinen z Finlandii. Program imprezy był bogaty - zakładał rozegranie czterech konkursów, w tym w Sankt Moritz i LeLocle.
Niestety, organizatorzy Turnieju Szwajcarskiego nie wzięli pod uwagę jednej kwestii - że rokroczne rozgrywanie imprezy sprawiłoby, że kibice przyzwyczailiby się do niej i wyczekiwali z dużym napięciem mając pewność, że każdy sezon przyniesie im jej nową edycję. Tymczasem Turniej Szwajcarski rozgrywany był zwykle tylko co dwa lata i dopiero w latach osiemdziesiątych tę częstotliwość zwiększono, choć i w tamtej dekadzie zdarzały się sezony, gdy ni stąd, ni zowąd imprezy nie rozgrywano. W tej sytuacji na zawsze pozostała ona w cieniu nieco młodszego Turnieju Czterech Skoczni.
Mimo to dla skoczków miała duży prestiż. Na liście triumfatorów widnieją nazwiska wielu sław - to m.in. Toni Innauer, Hans Schmid, Armin Kogler, Jens Weissflog, Matti Nykanen czy Andreas Felder. Szczególnie mocna obsada miała miejsce pod koniec rozgrywania imprezy, gdy była już ona wliczana do Pucharu Świata.
A gdzie w tym wszystkim Engelberg? W latach siedemdziesiątych został włączony do Turnieju Szwajcarskiego i od tej pory wraz z Gstaad oraz Sankt Moritz tworzył ją niemalże do końca jej istnienia. Ostatnia edycja, rozegrana w 1992 roku, była już jednak okrojona o Gstaad. Turniej liczący ledwie dwa konkursy to było za mało - po ponad czterdziestu latach tradycja została więc przerwana i nigdy do niej już nie powrócono.
Obecnie Engelberg jest jedynym szwajcarskim organizatorem konkursów Pucharu Świata i jednocześnie jedynym przypomnieniem o niegdysiejszej prestiżowej imprezie. Co ciekawe, w najbliższy weekend w kolejnej edycji zawodów na Grosse-Titlis wystąpi jeden zawodnik, który pamięta Turniej Szwajcarski. Noriaki Kasai, bo oczywiście o nim mowa, skakał w nim w sezonie 1989/1990 (!), ale nie odegrał wówczas większej roli.
Zobacz także: Szczere wyznania Żyły o najtrudniejszych chwilach w karierze