Nasz południowy sąsiad został zwieziony z rozbiegu na noszach przez służby medyczne. Sam upadek wyglądał groźnie, ale być może nie stało się nic poważnego. Na zbliżeniach w kamerach telewizyjnych dało dostrzec się, że Vojtech Stursa jest przytomny.
Zresztą sam skoczek będąc na noszach podniósł rękę do góry, sygnalizując że nie stało się nic poważnego. Czech po badaniach lekarskich pozostał na skoczni i ostatecznie wystartował w drugiej serii.
W premierowej kolejce podopieczny Richarda Schallerta skoczył 133,5 metra i mimo niskich not za upadek został sklasyfikowany na 29. miejscu, ex aequo z Japończykiem Taku Takeuchim. W finale Czech uzyskał 128 metrów i ostatecznie zajął 28. pozycję. Tym samym, na szczęście, sprawdziło się polskie przysłowie, że z dużej chmury mały deszcz.
ZOBACZ WIDEO: Wojciech Fortuna: zrozumiałem, że w Zakopanem nie ma dla mnie miejsca