Już podczas drugiego pucharowego weekendu bieżącego sezonu w Klingenthal nasi reprezentanci byli o krok od przerwania tej negatywnej serii. Na półmetku niedzielnego konkursu na Vogtlandarenie Maciej Kot prowadził, a drugi był Kamil Stoch. Ostatecznie Polacy nie utrzymali swoich lokat i musieli zadowolić się odpowiednio piątą i czwartą pozycją.
Siedem dni później o Biało-Czerwonych znowu mówiły wszystkie poważne media zajmujące się skokami narciarskimi, ale tym razem przedstawiano już Stocha i Kota w glorii zwycięzców. Nie może być jednak inaczej, gdy niedzielną rywalizację pucharową na Lysgårdsbakken (HS 138) w Lillehammer wygrał podwójny mistrz olimpijski z Soczi przed tegorocznym triumfatorem Letniego Grand Prix.
Kibice zgromadzeni wokół skoczni i śledzący konkurs przed telewizorami po 637 dniach posuchy znów mogli z dumą oglądać jak ich rodacy wchodzą na pierwszy i drugi stopień podium w PŚ w skokach narciarskich. Ostatni taki indywidualny sukces Polak świętował w marcu 2015 roku.
Wówczas w zawodach na Holmenkollbakken (HS134) w Oslo Kamil Stoch zajął trzecie miejsce (15 marca 2015). Od tego dnia aż do 11 grudnia 2016 roku Biało-Czerwoni i ich sympatycy musieli przełykać gorycz porażki po kolejnych nieudanych próbach zaatakowania przez Polaków pozycji w czołowej trójce.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch: Myślałem, że znowu będę czwarty (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}