Austriak wystąpił w pierwszej kolejce niedzielnych zmagań jako 37 zawodnik. Mniej więcej do próby 40 skoczka Karla Geigera na Lysgårdsbakken (HS 138) utrzymywały się dobre warunki. Wiatr lekko pomagał skoczkom. Kiedy Michael Hayboeck odpychał się od belki startowej, komputer pokazał, że będzie miał odjęte tylko 0,3 punktu. Tymczasem, gdy już był w powietrzu, nagle skorygowano ten wynik aż na 14,3 puntów dodanych za niesprzyjający wiatr.
Austriak uzyskał 131,5 metra i przy tak korzystnym przeliczniku za wiatr objął zdecydowane prowadzenie z notą powyżej 143 punktów. Z niskiej 6. belki, tak daleka próba podopiecznego Heinza Kuttina w mocno niesprzyjających warunkach była jednak kontrowersyjna. Gdyby jego wynik utrzymał się do końca pierwszej serii, wówczas Hayboeck zdecydowanie prowadziłby na półmetku, z przewagą prawie 5 punktów nad Kamilem Stochem.
Ci, którzy powątpiewali w sukces Austriaka, szybko zostali utwierdzeni w swoim przekonaniu. Jeszcze przed skokami czołowej dziesiątki wynik 25-latka zweryfikowano. Ostatecznie Hayboeck nie otrzymał 14,3 punktu za wiatr, a zostało mu odjęte 0,3 "oczka" za podmuchy pod narty. Po pierwszej serii wicemistrz olimpijski drużynowo z Soczi był sklasyfikowany na 7. pozycji. W finale Austriak nie utrzymał swojej lokaty i po skoku na 129,5 metra zajął 11. miejsce. W klasyfikacji generalnej PŚ w skokach narciarskich główny zainteresowany zajmuje 14. pozycję.
W niedzielę w Lillehammer podwójne zwycięstwo odnieśli Polacy. Zawody wygrał Kamil Stoch przed drugim Maciejem Kotem. Czołową trójkę uzupełnił Niemiec Markus Eisenbichler. Gdyby sędziowie w porę nie dostrzegli jednak błędu elektronicznego, wówczas rezultaty mogłyby być zupełnie inne.
ZOBACZ WIDEO Kamil Stoch: Myślałem, że znowu będę czwarty (Źródło: TVP S.A.)
{"id":"","title":""}
Kiedyś ktoś zastanawiał się co zrobić z wiatrem w lekkiej atletyce (np. w sprintach lub w rzucie dyskiem).