Kadra Stefana Horngachera zaciemnia obraz. W drugiej reprezentacji tak źle nie było od lat

 / Krzysztof Biegun
/ Krzysztof Biegun

Media słusznie zachwycają się formą podstawowej kadry skoczków prowadzonej przez Stefana Horngachera. W bezpośrednim zapleczu, czyli w drugiej reprezentacji, nie dzieje się jednak najlepiej. Dobitny przykład to zawody PŚ w Wiśle.

W nich Polska, gospodarz zawodów, zarówno w piątkowych jak i niedzielnych kwalifikacjach zdecydowała się wystawić tzw. grupę krajową, czyli 6 dodatkowych skoczków. W głównej mierze tworzyli ją zawodnicy z reprezentacji B, prowadzonej przez Roberta Mateję. Mowa o Jakubie Wolnym, Krzysztofie Miętusie, Bartłomieju Kłusku i Krzysztofie Biegunie. Do tej grupy należałoby teoretycznie zaliczyć też Jana Ziobro, który sezon rozpoczął w kadrze B, ale jako jedyny osiągał dobre wyniki i szybko awansował do reprezentacji głównej, rywalizującej w Pucharze Świata.

W związku z tym skupmy się na wynikach Wolnego, Miętusa, Kłuska i Bieguna. Bilans ich startów w wiślańskich kwalifikacjach jest przerażający. Z tej czwórki w konkursie głównym wystąpił tylko Jakub Wolny. Indywidualny i drużynowy mistrz świata juniorów z 2015 roku przebrnął kwalifikację w niedzielę, ale w samym zawodach nie awansował już do czołowej trzydziestki. Pozostała trójka naszych reprezentantów nie zakwalifikowała się do żadnego z dwóch konkursów na skoczni narciarskiej im. Adama Małysza (HS 134).

Ich wyniki w Wiśle tylko potwierdziły to, co dzieje się w Pucharze Kontynentalnym. Druga polska reprezentacja zawodzi na całej linii i jej kryzys coraz bardziej się pogłębia. Wystarczy spojrzeć tylko na klasyfikację generalną tego cyklu, gdzie z Biało-Czerwonych najwyższe, 17. miejsce, zajmuje Jan Ziobro, który ostatni raz wystartował 17 i 18 grudnia w fińskim Kuusamo. Z bardziej regularnie startujących Polaków w Pucharze Kontynentalnym 31. pozycję zajmuje Krzysztof Biegun. W 9 startach były lider Pucharu Świata nie uzbierał jednak nawet 100 punktów (92 oczka, w tym 60 za 3. lokatę w loteryjnych zawodach w Kuusamo).

W poprzednich sezonach Łukasz Kruczek miał większe pole manewru przy wybieraniu składu na poszczególne konkursy, bowiem jeśli zawodził skoczek z kadry A, to w drugiej reprezentacji minimum jeden zawodnik wyróżniał się na tyle, by dać mu szansę w Pucharze Świata. Kwalifikacje w Wiśle pokazały, że obecnie z kadry prowadzonej przez Roberta Mateję żaden ze skoczków nie zasłużył na kolejną szansę w najważniejszym cyklu.

Zobacz wideo: Andrzej Wąsowicz: szczyt formy naszych skoczków przyjdzie na MŚ w Lahti

Adam Małysz, dyrektor koordynator polskiej reprezentacji, zapowiada, że po sezonie odbędą się dyskusje, co zmienić - być może w treningach - by odbudować dobrą pozycję w kadrze B. Wolny, Kłusek, Biegun, Miętus czy też bardzo słabo skaczący w tym roku Andrzej Stękała to wciąż młodzi i perspektywiczni zawodnicy. Ich słaba forma teraz nie oznacza, że w przyszłości nie będą stanowili o sile polskich skoków. Obok ich obecnych wyników nie można jednak przejść obojętnie. Wnioski muszą zostać wyciągnięte i plan naprawczy wdrożony, by młodzi zawodnicy nie przywykli do przegrywania.

Forma Kamila Stocha, Piotra Żyły czy Macieja Kota nie może zasłonić całego obrazu polskich skoków. Ten na razie nie jest najlepszy, bowiem pamiętajmy, że z młodych zawodników słabo w tym sezonie skaczą także Klemens Murańka i Aleksander Zniszczoł z kadry A.

Za plan treningowy dla wszystkich grup odpowiada Stefan Horngacher. Być może młodzi skoczkowie potrzebują więcej czasu, by przystosować się do siłowych i ciężkich treningów preferowanych przez Austriaka. Zwróćmy uwagę, że Stoch, Żyła, Kot, Kubacki czy Hula to zawodnicy już doświadczeni i przygotowani do mocnych treningów. Problem może leżeć również w kwestii psychicznej. Horngacher na co dzień nie przebywa z kadrowiczami z drugiej reprezentacji i nie jest w stanie tak dobrze do nich trafić w przekonaniu do swojej wizji skakania jak do najlepszych naszych reprezentantów.

Na pewno Horngacher i PZN obok formy kadry B nie przejdą obojętnie. Wysoka forma skoczków z tej reprezentacji przyniesie też korzyść najlepszym Polakom, bowiem będzie napędzała ich do jeszcze cięższej pracy. W obecnym sezonie wyjść z kryzysu będzie jednak już bardzo trudno i ewentualnych zmian na lepsze powinniśmy oczekiwać od grudnia 2017 roku.

Na razie kadra B udaje się do Sapporo, gdzie w dniach 20-22 stycznia odbędą się trzy konkursy Pucharu Kontynentalnego. Polskę reprezentować będą Murańka, Zniszczoł, Wolny, Miętus, Biegun i Stękała.

Komentarze (27)
bella1960
19.01.2017
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
A czego może ich nauczyć "trener" Robercik poza piciem? 
avatar
Kobyłka
18.01.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Z wróbla nie da się zrobić orła... 
avatar
Antek Serwa
18.01.2017
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
jak Mateja uczy ich jak skakać to się nie dziwię... :p 
avatar
Jarosław Dunal
17.01.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Nie dziwcie się ..Hongi przyszedł do 1-ej kadry,a w drugiej Mateja...mistrz na dużej skoczni w Planicy,który skoczył 108 chyba metrów...do dziś nikt go nie pobił..ma rekord...trener? Od kogo si Czytaj całość
avatar
Bosman47
17.01.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jakim był zawodnikiem takim jest i trenerem.Jeżeli ma odrobinę honoru niech zostawi tych chłopców i nie robi z nich pośmiechowiska