Do drugiej w tym sezonie drużynówki Biało-Czerwoni przystępowali w roli faworytów. Jako liderzy Pucharu Narodów, po raz pierwszy skakali w żółtych plastronach i jako ostatni w swoich seriach.
Kibice pod Wielką Krokwią liczyli na zwycięstwo Polaków, ale rywale nie mieli zamiaru ułatwiać zadania zawodnikom trenera Stefana Horngachera. Znakomicie spisywali się Niemcy i Słoweńcy, wśród których powrót do wielkiej formy zasygnalizował Peter Prevc. Nie odstawali też Austriacy.
Po pierwszej serii nasza drużyna zajmowała trzecie miejsce. Co zaskakujące, 14 punktów straty do Niemców było w dużym stopniu spowodowane słabszym skokiem Kamila Stocha. Gdy najlepsi skakali daleko za 130. metr, lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata uzyskał tylko 125 metrów.
Jego drugi skok był już zdecydowanie lepszy. 136 metrów i pewne lądowanie w sytuacji, w której zawiodło zabezpieczenie wiązania, to kapitalny rezultat. Do zwycięstwa kilku punktów jednak zabrakło (dokładnie 5,1 punktu). Wygrali Niemcy, Polacy zajęli drugie miejsce, a trzecie Słoweńcy.
ZOBACZ WIDEO Pewne zwycięstwo i błysk Piotra Zielińskiego. SSC Napoli - Pescara, zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Tych, których zmartwiła gorsza pierwsza próba Stocha, szybko uspokoił Adam Małysz. - Kamil bardzo spóźnił pierwszy skok i naprawdę walczył, żeby jak najwięcej z niego uciągnąć. Drugi był już bardzo dobry i pokazał, że nic złego się nie dzieje - powiedział czterokrotny złoty medalista mistrzostw świata na antenie TVP.
- U Kamila jest coś takiego, że albo spóźni trochę bardziej, albo trochę mniej. Jak spóźni mniej, to leci na sam dół skoczni. Jak spóźni bardziej, to walczy dalej o odległość - dodał Małysz.
Indywidualnie w sobotnich zawodach w Zakopanem Stoch miał dziewiąty wynik. Najlepszy był Peter Prevc (137,5 i 134,5 metra), drugi wynik uzyskał Piotr Żyła (133,5 i 137,5 metra), a trzeci Norweg Daniel Andre Tande (130 i 134 metry).