Bjoern Einar Romoeren: Patrzenie na Polaków to przyjemność. Jesteście faworytami mistrzostw świata

- Żaden sprzęt nie pomoże, gdy nie cieszysz się sportem. Jeżeli nie skaczesz całym sercem dla siebie, dla swojej drużyny, dla swojego kraju. Polacy to mają. I dlatego im się udaje - mówi były rekordzista świata w długości lotu Bjoern Einar Romoeren.

Kamil Kołsut
Kamil Kołsut
PAP/EPA / Antonio Bat
Kamil Kołsut: Polscy skoczkowie tej zimy zachwycają. To dla pana niespodzianka?

Bjoern Einar Romoeren: Zrobili ogromny postęp i to przyjemność oglądać, jak skaczą. Rozmawiałem na ten temat z Piotrem Żyłą. On się zawsze śmieje i dobrze bawi. Przyznawał jednak, że wcześniej był problem z dynamiką w drużynie; brakowało pracy zespołowej. Dziś wszyscy sobie pomagają. Najlepiej widać to na zeskoku. Jeżeli jeden z nich odnosi sukces, pozostali też świętują. Głośno i szczerze. Czysta radość.

Efekt Stefana Horngachera?

- Na to wygląda. Polska to dziś drużyna, nie indywidualności. Zawodnicy wzajemnie się motywują, każdy chce przekraczać siebie dla dobra drużyny. Podobnie działo się u nas po 2000 roku, kiedy reprezentację przejął Mika Kojonkoski.

ZOBACZ WIDEO Piotr Żyła: Kamil Stoch z konkursu na konkurs pokazuje, że jest najlepszy

Polacy są faworytami w walce o medale na mistrzostwach świata?

- Będziecie bardzo mocni zarówno indywidualnie, jak i w drużynie. Kamil Stoch był już najlepszy, ma doświadczenie i na pewno jest jednym z faworytów. Bardzo mocny będzie też Domen Prevc. On niczego się nie boi! Wygląda na gościa, dla którego nie ma znaczenia, czy walczy o mistrzostwo świata czy mistrzostwo Słowenii. Generalnie każdy z czołowej "dziesiątki" PŚ może w Lahti stanąć na najwyższym stopniu podium.

Co z Norwegami?

- To dla nas trudny okres. Wszyscy ciężko pracują i jestem pewien, że niebawem znów wrócimy na szczyt. Poprzedni sezon mieliśmy fantastyczny, a dziś świetnie skacze przede wszystkim Daniel Tande. Pozostali muszą pracować, abyśmy mieli na mistrzostwach świata zespół zdolny do walki o medale. Codziennie się o to staramy. Taki jest sport - jednego dnia dający mnóstwo radości, a kolejnego ogromnie irytujący.

Za chwilę czekają nas loty w Oberstdorfie. Skocznia jest przebudowana, wszyscy marzą o kolejnych rekordach. Kwestią czasu jest, kiedy pojawi się obiekt, gdzie będzie można latać za granicę trzystu metrów. Dziś skoki są jeszcze bardziej sportem dla wariatów niż kiedyś?

- I tak, i nie. Patrząc na skoki narciarskie lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych widzisz zawodników startujących w swetrze, czapce i zwykłych spodniach. Nie było żadnych maszyn ubijających zeskok, najazdy były kiepskie. Dziś mamy nawet siatki zatrzymujące wiatr. Te wszystkie środki bezpieczeństwa sprawiają, że możemy przekraczać granice. Będziemy oglądać coraz dłuższe skoki, nawet za granicą trzysetnego metra. Sport nie stanie się jednak przez to bardziej niebezpieczny. Raczej bardziej spektakularny.

Poza skoczną trwa technologiczny wyścig zbrojeń.

- To dzieje się w każdym sporcie. Głód innowacji i rozwoju pomaga. Przecież gdybyśmy robili to samo rok po roku, kibice w końcu znudziliby się dyscypliną. Nawet w bieganiu nie chodzi już tylko o bieganie. Pojawiają się nowe buty, coraz lepsze nawierzchnie. I dlatego niebawem znów zobaczymy rekord świata na sto metrów.

Skoki narciarskie nie zamienią się w Formułę 1, gdzie bolid staje się ważniejszy od kierowcy?

- Kiedy siadasz na belce i rozpędzasz się od zera do stu kilometrów na godzinę w ciągu kilku sekund, a później chcesz lecieć ponad dwieście metrów, technologia przestaje być najważniejsza. Musisz być po prostu dobry. Jestem pewien, że w skokach zawsze będzie wygrywać najlepszy. Poza tym żaden sprzęt nie pomoże, gdy nie cieszysz się sportem; jeżeli nie skaczesz całym sercem dla siebie, dla swojej drużyny, dla swojego kraju. Mówiłem już, że widać to po Polakach. Oni to mają, oni tak skaczą. I dlatego im się udaje.

Czy Polacy zostaną mistrzami świata w drużynie?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×