W 2009 roku to właśnie w tej czeskiej miejscowości zorganizowano mistrzostwa świata w narciarstwie klasycznym. W nich kibice nad Wisłą największe nadzieje na sukces wśród skoczków pokładali w osobie Adama Małysza. To jednak nie "Orzeł z Wisły", a Kamil Stoch był najbliżej z Biało-Czerwonych medalu w rywalizacji indywidualnej.
Mowa o konkursie na normalnej skoczni. Po bardzo dobrym pierwszym skoku (99,5 metra), podopieczny Łukasza Kruczka zajmował 9. miejsce ze stratą 7,5 punktu do 3. pozycji, na której sklasyfikowano wówczas Norwega Andersa Jacobsena. Konkurs rozgrywany był w dość trudnych warunkach pogodowych. Na skoczni wiał zmienny wiatr, a wówczas nie używano jeszcze podczas mistrzostw świata przeliczników punktowych za wiatr.
W finałowej serii szczęście uśmiechnęło się do Stocha. Polak, jak przyznał po zawodach Apoloniusz Tajner, miał znakomite warunki (dość mocny wiatr pod narty). Niestety dla samego zawodnika i jego kibiców, skoczek z Zębu nie wykonał już tak dobrej próby jak w pierwszej kolejce. Co prawda Polak skoczył metr dalej (100,5 metra), ale przy takich warunkach stać go było na odległość w granicach 103 metrów.
Gdyby Stoch tyle skoczył, wówczas już w 2009 roku zostałby medalistą mistrzostw świata. Po jego drugiej próbie na skoczni w Libercu znów zmieniły się warunki. Skoczkowie nie mieli już tak dobrego noszenia pod narty. Ostatecznie Polak musiał zadowolić się 4. miejscem, a do trzeciego Simona Ammanna zabrakło mu 4,5 punktu. Gdyby Stoch zaprezentował swoją najlepszą próbę w finale, wówczas najprawdopodobniej miałby medal.
Zobacz wideo: Kamil Stoch: skocznia w Lahti jest bardzo specyficznym miejscem
Tak się jednak nie stało (Adam Małysz zajął w tych zawodach 22. miejsce). Niewielu przypuszczało jednak, że w Czechach zobaczyliśmy dopiero początek wielkiej kariery zawodnika z Zębu. Niecałe dwa lata po mistrzostwach w Libercu Stoch wygrał pierwszy pucharowy konkurs w swojej karierze. W 2013 roku dopiął swego i został mistrzem świata w Val di Fiemme, a dwanaście miesięcy później dwukrotnym mistrzem olimpijskim.
W sobotę w Lahti Stoch jest głównym faworytem do zdobycia złotego medalu na kolejnych mistrzostwach globu. Polak, lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, potwierdził swoją świetną formę w piątkowych kwalifikacjach na Salpausselce (HS100), ustanawiając po skoku na 103,5 metra nowy rekord obiektu.
Początek sobotnich zmagań na normalnej skoczni o 16:30. To może być wielki dzień dla polskich skoków, bowiem oprócz Stocha realną szansę na medal mają jeszcze Maciej Kot i Dawid Kubacki. Relacja na żywo z konkursu oraz jego podsumowanie na WP SportoweFakty.