Maciej Kot zadowolony z przesunięcia treningów. "To była dobra decyzja"

PAP/EPA / Markku Ojala
PAP/EPA / Markku Ojala

Organizatorzy mistrzostw świata w poniedziałek zmusili skoczków narciarskich do zerwania się z łóżek wcześnie rano. Polscy zawodnicy na pobudkę skoro świt jednak nie narzekali. - Przesunięcie treningów było dobrą decyzją - stwierdził Maciej Kot.

Według planu poniedziałkowe treningu miały się rozpocząć o godzinie 16, jednak po sprawdzeniu prognozy pogody organizatorzy postanowili, że skoczkowie muszą przyjechać na Salpausselkę rano i skakać od dziewiątej. Dla Polaków wiązało się to z pobudką już o wpół do szóstej.

[tag=3208]

Dawid Kubacki[/tag] mówił, że trudno było mu się tak wcześnie zebrać, ale już Piotr Żyła nie narzekał. Podobnie Maciej Kot. - Godzina była bardzo wczesna, ale to nie stanowiło wielkiego problemu. Może fizycznie nie byłem w stu procentach gotowy, ale ta gotowość ma być na czwartek i sobotę. Dobrze się rozgrzałem, a to jest szczególnie ważne, gdy skacze się z samego rana i jesteśmy jeszcze trochę sztywni. Między skokami nie było na to czasu, bo treningi przeprowadzono bardzo szybko - powiedział.

Kot chwalił decyzję o zmianie godziny treningów, bo dzięki niej zawodnicy mogli skakać przy sprzyjającej pogodzie. - Wiatru praktycznie nie było, to była dobra decyzja. Lepiej jest wstać wcześnie i oddać trzy skoki w dobrych warunkach, niż przyjechać w południe i albo w ogóle nie skakać, albo spędzić pół dnia na skoczni, czekając na jedną próbę w złych warunkach - komentował 25-letni zakopiańczyk.

Zobacz wideo: Kamil Stoch: Koreańczycy sami pytali nas, co poprawić przed igrzyskami olimpijskimi

Piąty zawodnik konkursu na obiekcie K-90 zapewnił, że nie miał żadnych problemów z przejściem na większą skocznią, a swoje próby (3., 4. i 13. miejsce w treningach) ocenił jako obiecujące. Zapytany o zakończoną dla Polaków niepowodzeniem sobotnią walkę o medale odpowiedział, że dzień później on i jego koledzy nie odreagowywali, bo też nie było do tego powodów.

- Trzeba zostawić energię na kolejne konkursy. Każdy z nas ma w głowie, że nic się nie skończyło i jest jeszcze o co walczyć. Przed nami jeszcze dwa konkursy. Wiemy, na co nas stać - podkreślił.

W poniedziałkowych treningach nie startowali medaliści ze średniej skoczni Stefan Kraft, Andreas Wellinger i Markus Eisenbichler, którzy w niedzielę wywalczyli kolejne miejsca na podium, tym razem w konkursie drużyn mieszanych. Zabrakło też m.in. Japończyków Daikiego Ito i Noriakiego Kasaiego, Rosjanina Jewgienija Klimowa oraz Finów Ville Larinto i Janne Ahonena.

Z Lahti - Grzegorz Wojnarowski 

Komentarze (0)