W niedzielę na mistrzostwach świata w Lahti odbył się konkurs mieszany w skokach narciarskich. Niestety, zabrakło w nim reprezentacji Polski. Prezydium PZN podjęło decyzję, że polskie skoczkinie nie prezentują jeszcze odpowiedniego poziomu, żeby jechać do Finlandii.
Teraz prezes PZN Apoloniusz Tajner wyjaśnia, skąd taka decyzja.
- Już 30 grudnia podjęliśmy decyzję w kwestii ilościowego składu na Lahti. Nie zakładaliśmy startu naszych skoczkiń, obserwując ich stratę do ścisłej czołówki, która wynosi około 20 metrów. To bardzo dużo. (...) Te nasze dziewczynki nie są jeszcze gotowe do takiej rywalizacji. Więcej zyskają nieobecnością w Lahti niż startem tutaj - mówi Apoloniusz Tajner w rozmowie z obecnymi w Lahti dziennikarzami skijumping.pl Tadeuszem Mieczyńskim i Dominikiem Formelą.
- Potencjał dziewczyny mają, ale muszą popracować nad masą ciała. Muszą też zbliżyć się do skoków naszych mężczyzn, a ich trenerzy nie za bardzo korzystali z możliwości współpracy. Jest szansa, że poszerzymy kadrę kobiet, bo pojawiły się dwie kolejne, utalentowane skoczkinie. Mamy rok do zimowych igrzysk olimpijskich. Cieszę się, że mamy Adama Małysza, bo on się tym zajmie - dodaje prezes PZN.
Przypomnijmy, że decyzją Prezydium PZN zawiedziony był trener kadry kobiet Sławomir Hankus.
- Jestem rozczarowany, że do Finlandii nie jedzie chociaż jedna zawodniczka, nieistotne która z nich. Patrząc na skład drużyny narodowej, na pewno nie zajęlibyśmy gorszej lokaty niż miejsca zajęte przez sportowców w innych konkurencjach - mówił niedawno w rozmowie z WP SportoweFakty.
- Uważam, że przy limicie czterech zawodniczek z każdego kraju miejsce w trzeciej "10" byłoby bardzo realne. (…) Dziewczyny koniecznie muszą nabierać doświadczenia, ale gdzie, skoro nie mogą startować? - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Nowa dyscyplina na igrzyskach olimpijskich? "To będzie spektakularne!"