Korespondencja z Lahti: przy sobocie, po robocie, pojechali potruchtać

PAP / Grzegorz Momot
PAP / Grzegorz Momot

Rozmowy ze sportowcami potrafią być naprawdę trudne, ale są też takie chwile, gdy stanowią prawdziwą przyjemność, wręcz rozrywkę. Tak było w sobotę wieczorem w Lahti po tym, jak nasi skoczkowie narciarscy odebrali swoje złote medale.

Mistrzowie świata w konkursie drużynowym do strefy, w której czekali na nich dziennikarze z prasy, radia i internetu, wpadli wszyscy razem. Przedstawiciele mediów przebiegle zaczęli odpytywanie od najbardziej wygadanego ze złotej czwórki Macieja Kota. W końcu to on o zwycięstwie mówił najwięcej i jeszcze w piątek zapowiadał, że następnego dnia na rynku w Lahti zagrają "Mazurka Dąbrowskiego".

- Niesamowite uczucie, pierwsze złoto w mojej karierze, odśpiewanie Mazurka Dąbrowskiego w obecności tylu polskich kibiców na tak ważnej imprezie było czymś naprawdę niezwykłym. Te chwile zostaną ze mną do końca życia - powiedział 25-letni zakopiańczyk

Potem przyszła kolej na Kamila Stocha. Padło pytanie, czy triumf w drużynówce osłodził mu brak medalu w konkursach indywidualnych. - To złoto osłodziło mi całą moją karierę. Bardzo długo na nie czekałem, wierzyłem w tę drużynę, że w końcu wspólnie możemy osiągnąć wielki sukces. Bardzo dziękuję kolegom, którzy są tu ze mną. A także Jaśkowi Ziobrze i Stefanowi Huli, którzy nie skakali z nami, ale cały czas w tej drużynie są, sztabowi ze Stefanem Horngacherem i naszym najbliższym, którzy zawsze nas wspierają. To jest nasz wspólny sukces. Także wasz, dziennikarzy - dodał na koniec mentalny lider polskiej drużyny.

Wtedy do akcji wkroczył Piotr Żyła, mistrz dowcipu, facet, który jak nikt inny wie, co zrobić, żeby "w internetach" było o nim głośno.- Dawid, a jak będziesz świętował? Przy sobocie, po robocie - zwrócił się do Dawida Kubackiego. - Pójdziemy se "Pieter" potruchtać - odpowiedział mu nowotarżanin. - I papryki się najemy - uzupełnił Żyła.

Zobacz wideo: MŚ w Lahti: Polscy kibice dziękowali Piotrowi Żyle. "Straciliśmy gardła!"

Od "Pietera" chcieliśmy się dowiedzieć, czy po brązie indywidualnie i złocie drużynowo zdążył się już przyzwyczaić do podium. - Fajnie się stoi na nim. Oby częściej takie złote medale dawali - rzucił. - Oby zawsze - poprawił go Stoch. - Oby tak. A jak nie, to są złote trunki - wypalił w swoim stylu Żyła, wzbudzając powszechne rozbawienie.

W tym momencie musiało pojawić się pytanie o celebrację sukcesu. Kilka minut wcześniej Adam Małysz mówił, że specjalnych przygotowań do świętowania nie było, a my zwróciliśmy uwagę, że po godzinie 21 w Finlandii stosownego prowiantu kupić się już praktycznie nie da.

- No właśnie, ja nie wiem, czemu wy przyszliście z pustymi rękami - "obruszył się" Kubacki. - My swoje już zrobiliśmy.- I dlatego dziennikarze powinni zadbać o takie rzeczy. No ale jest jak jest - dodał Stoch. - A będzie, jak będzie i monopolowy będzie otwarty długo. Tylko że nie tu - to już oczywiście Żyła.

- Jesteśmy sportowcami, pójdziemy potruchtać, napijemy się wody mineralnej, niegazowanej i pójdziemy spać - uzupełnił Kot, ale że nie mówił poważnie, nikomu nie trzeba było tłumaczyć.

W czasie kilkuminutowej rozmowy obserwowanie radości, spontanicznych reakcji i doskonałego humoru Polaków było wielką przyjemnością. W oczy rzucał się zachrypnięty głos spokojnego zazwyczaj Stocha. - Zacząłem go tracić już na skoczni i tracę coraz bardziej. Dlatego mniej pytań poproszę - powiedział.

Pytania chwilę potem się skończyły. Jeszcze tylko kilka zdjęć z kibicami, między innymi z dwoma wesołymi fanami z Czech, dla Kubackiego kontrola antydopingowa. Następnie spotkanie z austriackimi kolegami w knajpce przy rynku, a po nim nasi bohaterowie wsiedli już do busa i odjechali do hotelowej wioski, w której mieszkają. Żeby potruchtać, oczywiście.

Korespondencja z Lahti - Grzegorz Wojnarowski

Źródło artykułu: