Chińczycy chcą medalu igrzysk w skokach narciarskich. Pomoże im w tym potęga w tej dyscyplinie

Takiego projektu w skokach narciarskich jeszcze nie było. Chińczycy najpierw otrzymali organizację zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku, a teraz chcą zbudować kadrę skoczków walczących o medale. Pomogą im w tym Norwegowie.

Brzmi to nieco jak nierealny scenariusz, ale jest prawdą. Chińczycy nie poprzestali tylko na walce o zorganizowanie zimowych igrzysk w swoim kraju. Skoro dostali już taką imprezę, to tak jak w 2008 roku, w Pekinie chcą znów zachwycić świat pod względem infrastrukturalnym, organizacyjnym i przede wszystkim sportowym.

Już przed dziewięcioma laty Azjaci wydali fortunę na wyszkolenie swoich sportowców w dyscyplinach, w których wcześniej nie błyszczeli. Opłacało się. Letnie igrzyska olimpijskie w Pekinie były popisem gospodarzy, którzy zdobyli równe 100 medali, w tym aż 51 złotych. To pozwoliło im triumfować w klasyfikacji medalowej, przed takimi potęgami sportowymi jak Stany Zjednoczone i Rosja.

Zimą osiągnięcie tego celu może być jednak o wiele trudniejsze. Chińczycy w letnich igrzyskach zawsze byli mocni w wielu dyscyplinach. Tymczasem zimą sytuacja nie wygląda już tak różowo. Wystarczy prześledzić ich osiągnięcia w dwóch ostatnich zimowych igrzyskach, w Vancouver i Soczi. W Kanadzie, w klasyfikacji medalowej, Chińczycy zajęli 7. miejsce z 11 krążkami. Cztery lata później w Rosji byli tylko na 12. pozycji z 9 medalami.

Przede wszystkim gospodarze igrzysk olimpijskich w 2022 roku w ogóle nie liczą się na razie w narciarstwie klasycznym i narciarstwie alpejskim, które przynosi najmocniejszym krajom wiele medali. Chińczycy nie zamierzają się jednak łatwo poddać. Jednym z pierwszych kroków ma być wyszkolenie skoczków narciarskich. W ostatnich latach na skoczniach świata pojawiali się już zawodnicy z Turcji czy Rumunii, ale na próżno było szukać Chińczyków. Za rok, a może dwa, zapewne się to zmieni. Azjaci wyselekcjonowali już grupę młodych sportowców ze swojego kraju, których chcą wyszkolić na gwiazdy skoków narciarskich.

ZOBACZ WIDEO Pasja i życie Mai Kuczyńskiej. Polka bohaterką filmu z cyklu "Out of Frame"

Za szkolenie młodych zawodników odpowiadać będą jednak Norwegowie. Jak poinformowały rodzime media, obie federacje doszły już do porozumienia. Chińscy sportowcy w połowie listopada polecą do Skandynawii, gdzie przez grupę wykwalifikowanych szkoleniowców, zostaną najpierw nauczeni poprawnej jazdy na nartach, a później skakania na nartach. Oczywiście Norwegowie nie zrobią tego za darmo. Według norweskich mediów, ich związek narciarski zarobi co najmniej kilka milionów Euro.

Czy zatem w 5 lat młodzi sportowcy z Chin, którzy nawet jeszcze nie umieją skakać, dojdą do takiej perfekcji, by walczyć o medale z takimi zawodnikami jak Kamil Stoch, Gregor Schlierenzauer, Stefan Kraft czy Andreas Wellinger? Wydaje się to mało realne, gdyż zwykle wyszkolenie od podstaw młodego skoczka zajmuje kilkanaście lat. Chińczycy już nie raz udowodnili jednak, że potrafią przekraczać granicę. Czy z pomocą Norwegów tak będzie i tym razem przekonamy się za 5 lat. Na razie przed nami zimowe igrzyska olimpijskie w Pjongczang już w lutym 2018 roku. W nich chińscy skoczkowie na pewno nie odegrają jeszcze znaczącej roli. Ta póki co zarezerwowana jest dla zawodników z Niemiec, Austrii, Norwegii, Słowenii i Polski.

Źródło artykułu: