Niecałe 31 gramów będzie ważyć plastikowe pudełeczko, które umiejscowione zostanie tuż za wiązaniem nart. W nim schowany będzie specjalny chip, który na zawsze może zmienić całą dyscyplinę. Dane zbierane przez urządzenie mogą sprawić, że skoki będą inaczej niż dotąd pokazywane w transmisjach, a także analizowane przez szkoleniowców. - To cudowna rzecz - przyznał dyrektor Pucharu Świata, Walter Hofer, w rozmowie z "Tiroler Tageszeitung".
Chip sprawi, że skoczek będzie niczym satelita, a urządzenie będzie zapisywać parametry jego przelotu z dużą dokładnością. Dostarczane będą takie dane jak prędkości odbicia na progu (w pionie i poziomie), kąty ułożenia nart w różnych fazach skoku czy rozkład prędkości podczas lotu. Z takich danych dotychczas korzystali jedynie Niemcy. Teraz z tej technologi będą mogli korzystać wszyscy chętni. W gronie tym są oczywiście Polacy.
Po raz pierwszy skoczkowie będą mieli na swoich nartach chipy w Oberstdorfie. Następnie technologia testowana będzie w Innsbrucku. - Chcemy, by dzięki wykorzystaniu tego urządzenia nastąpił rozwój słabszych drużyn - przyznał Hofer. Z wdrożenia chipów stosowanych dotychczas przez Niemców cieszą się trenerzy innych reprezentacji. - Znakomicie, że będziemy mogli z tego korzystać - powiedział trener Polaków, Stefan Horngacher.
To również szansa na inny sposób pokazywania skoków przez stacje telewizyjne. Już podczas 66. Turnieju Czterech Skoczni widzowie ARD i ZDF będą mogli korzystać ze specjalnych analiz. Na skoczniach w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen zamontowane będą specjalne kamery, które pokażą dokładnie moment wybicia skoczka z progu. Dzięki temu stacje zaprezentują precyzyjnie chwilę, w której widać czy skok jest udany czy nie.
ZOBACZ WIDEO: Polacy zdominowali poprzedni TCS. "Żyła krzyczał i był oszołomiony. Buzowały w nim niesamowite emocje"