Werner Schuster pod wrażeniem Kamila Stocha. "Robi to idealnie"

Choć trener niemieckiej kadry Werner Schuster obwinia jury za upadek Richarda Freitaga, potrafił docenić klasę Kamila Stocha, który ustał skok na tę samą odległość co jego zawodnik. - Oczarował swoim lądowaniem - ocenił szkoleniowiec.

Barbara Toczek
Barbara Toczek
Kamil Stoch PAP/EPA / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Werner Schuster wywołał sporą burzę swoimi słowami na temat organizatorów konkursu w Innsbrucku w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Trener reprezentacji Niemiec obwinił ich za upadek Richarda Freitaga, który po wywrotce w pierwszej serii stracił szanse na sukces w imprezie.

Według niego jego zawodnik miał poważne problemy z ustaniem swojej próby na odległość 130 metrów przez nieodpowiedzialne zachowanie jury, które jego zdaniem zdecydowało o puszczaniu zawodników ze zbyt wysokiej belki w tak trudnych warunkach, jakie panowały na Bergisel.

Niemiec uznał jednak przy tym klasę Kamila Stocha, który również wylądował na 130. metrze i tym samym wywalczył dużą przewagę nad rywalami przed ostatnią kolejką.

Schuster uznał, że Polak ma w elemencie lądowania ogromną przewagę nad innymi skoczkami i robi to wręcz idealnie.

- Kiedy oglądacie lądowanie Kamila Stocha, to widzicie, że jest ono dosłownie "pod linijkę". Zawsze podkreślałem, że miał on przewagę nad Richardem właśnie jeśli chodzi o lądowanie. Wykonuje telemark w taki sposób, że jest skoczkiem kompletnym - ocenił.

- To zdecydowało o wynikach, bo Kamil oczarował wręcz swoim lądowaniem, było po prostu idealne - nie mógł się nachwalić Polaka niemiecki szkoleniowiec.

Po słowach Schustera na temat sędziów, których oskarżył o puszczanie zawodników ze zbyt wysokiej belki pojawiły się głosy, że Niemiec mógł zrobić to samo co Stefan Horngacher przed skokiem Stocha, czyli obniżyć ją i otrzymać dodatkowe punkty.

Trener kadry naszych zachodnich sąsiadów odparł jednak, że byłoby to zbyt ryzykowne, ponieważ przed skokiem Freitaga panowały gorsze warunki niż przy próbie polskiego skoczka.

- To wszystko prawda, ale FIS wywiera na nas dużą presję. Aby otrzymać punkty za belkę, trzeba osiągnąć odległość równą co najmniej 95 procent punktu HS. A Richard miał wiatr niemal dwa metry na sekundę w plecy, ryzyko było zbyt duże - wyznał Schuster.

Jego zdaniem sytuacja na górze skoczni była bardzo dynamiczna i gdyby Freitag wylądował zbyt blisko, wszyscy mieliby pretensje właśnie do niego. - Wtedy pewnie byście pytali: "Co to za ciepłe kluchy stoją tam na górze? Czy on nie zna się na rzeczy?" Gdy Richard usiadł już na belce wiatr się zmienił, wtedy chciałem ją obniżyć, ale było już za późno - opisał.

Przed sobotnim konkursem w Bischofshofen Niemcy i tak mają szansę na podium w klasyfikacji generalnej. Andreas Wellinger jest w niej drugi i ma 19 punktów przewagi nad czwartym Danielem Andre Tande.

ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Wojnarowski: konkurs w Innsbrucku to najbardziej zdradliwy z konkursów TCS


Czy Niemcy mają rację winiąc delegata FIS za upadek Richarda Freitaga?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×