Krzysztof Leja pracuje na powrót do kadry

PAP / Andrzej Grygiel / Krzysztof Leja
PAP / Andrzej Grygiel / Krzysztof Leja

Krzysztof Leja nie podlega centralnemu szkoleniu PZN, ale mimo to nie poddaje się i ma nadzieję na powrót do kadry. Walczy o to, by ktoś go dostrzegł, mając do dyspozycji słabe warunki i niewiele środków finansowych.

W tym artykule dowiesz się o:

Krzysztof Leja nie znalazł się ani w kadrze A, ani w kadrze B, nie został więc objęty centralnym szkoleniem Polskiego Związku Narciarskiego. Co za tym idzie, nie otrzymuje żadnej pomocy finansowej. Mimo to nie poddaje się i stara sobie radzić sam. Trenuje pod okiem klubowego trenera - Krzysztofa Sobańskiego, a także Grzegorza Miętusa, będącego szkoleniowcem w TZN.

Zawodnik do tej pory oddał dopiero 50 skoków, choć powinien mieć już na koncie przynajmniej trzy razy tyle. - Nie mamy żadnego wsparcia z PZN. Ja po prostu trenuję dzięki temu, że jestem studentem i należę do systemu ACSS w swoim klubie, czyli w takim systemie studenckim, gdzie jest wsparcie z centrali z AZS. W tym roku dość konkretnie obcięli nam fundusze, ponieważ Maciej Kot, który był wliczany jeszcze rok wcześniej do grupy po prostu skończył studia i wszystkie jego wyniki zniknęły. Zostaliśmy praktycznie sami z Wojciechem Marusarzem. Ja jeszcze jestem tym młodszym, bo dopiero teraz kończę pierwszy rok. Sytuacja bez wsparcia jest ciężka. Teraz mieliśmy wszystko wyliczone tak, że starczyło mi na wyjazd do Ramsau, gdzie byliśmy 2 dni i skoczyłem 4 treningi - wyjaśnił w rozmowie z winterszus.pl skoczek.

Leja odłożył pieniądze na narty, które udało się dostać, bo ktoś z nich wcześniej zrezygnował. Niedawno zakupił także buty do skoków. W poprzednich skakał cztery lata.

Adam Małysz w TVP podczas mistrzostw Polski wyjaśnił, że monitoruje sytuację skoczka, jednak ten musi zbić wagę. - Pan Adam teraz po badaniach, które miałem, powinien zobaczyć, że to nie jest prawda, że jestem gruby. Gruba osoba to jest taka, która ma tłuszcz i może go spalić. Ja nie mam tłuszczu tylko mięśnie, a żeby schudnąć z mięśni to musiałbym przerwać cały sezon i nie skakać - podkreślił Leja.

W związku z tym, że skoczek nie dostaje pomocy od PZN, nie ma dostępu do dietetyka, który mógłby mu pomóc, a także do fizjoterapeuty, który w życiu zawodowych sportowców jest bardzo ważny.

ZOBACZ WIDEO W Zębie będzie... ulica Kamila Stocha? "Musimy go uhonorować"

Leja trenuje głównie w domu i na siłowni. Jeśli tylko ma dostęp do skoczni, to tam się udaje, jednak problemem jest to, że skocznia K-90 w Zakopanem nie działa.
- Może ktoś w końcu ktoś przejrzy na oczy, bo sytuacja jest czasem trochę demotywująca - podsumował.

W grudniowych mistrzostwach Polski Leja zajął 15. miejsce. Czterokrotnie brał także udział w zawodach FIS Cup, zajmował tam kolejno 8., 16., 4. i 18. miejsca.

Źródło artykułu: