Hula wreszcie zaskoczył i zamknął usta hejterom

Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Stefan Hula
Getty Images / Lars Baron / Na zdjęciu: Stefan Hula

Śmiali się z niego, drwili, prześmiewczo nazywali "Bulą". Nie poddał się, wytrzymał presję i w wieku 31 lat zaczyna odnosić największe sukcesy. W grudniu został mistrzem Polski, w niedzielę stanął na podium mistrzostw świata.

Ten sezon jest dla Stefana Huli najlepszy w karierze. W grudniu po raz pierwszy w karierze 31-latek świętował zdobycie mistrzostwa Polski. Teraz znowu jest na ustach kibiców. Wraz z Kamilem Stochem, Dawidem Kubackim i Piotrem Żyłą zdobył brązowy medal mistrzostw świata w lotach. To historyczny wyczyn Polaków, którzy wcześniej nigdy nie mieli w tej konkurencji sukcesów.

Hula ma w rodzinie sportowe tradycje. Jego ojciec, również Stefan, w 1974 roku podczas mistrzostw świata w Falun wywalczył brązowy medal w kombinacji norweskiej. Syn wybrał skoki narciarskie, a jego pierwszym trenerem był właśnie rodzic. Hula senior karierę zakończył w wieku 31 lat. Junior mając tyle lat wreszcie zaczyna odnosić największe sukcesy.

Przez lata z niego kpiono

Kibice z uznaniem wypowiadają się o Huli, gratulują mu, wspierają - dla skoczka ze Szczyrku to nowość, bo latami fani z niego szydzili. Był znany jako "Stefanek", który nie potrafił ustabilizować formy i zawodził w najważniejszych momentach. Kibice mieli mu za złe, że zepsuł wiele konkursów. Wypominali występ sprzed 10 lat na MŚ w lotach w Oberstdorfie, gdy w konkursie drużynowym skoczył 120 metrów, a Polacy zakończyli rywalizację na 9. miejscu. "Miał zastąpić Małysza, a zastąpił Mateję" - drwiono z niego.

Prześmiewczo nazywany był Stefanem Bulą. Wspominano także to, że jego telefon obudził Adama Małysza przed jednym z konkursów igrzysk w Vancouver. Do Huli o czwartej w nocy zadzwonił pracownik biura obsługi klienta operatora sieci. Fani wylewali na niego wiadra pomyj. Hula mężnie to znosił, jak widać, nie poddał się i nadal skacze. I to z jakim skutkiem!

Wywalczył miejsce w kadrze

Przed startem obecnego sezonu uznawany był za skoczka numer pięć w kadrze Stefana Horngachera. Wydawało się, że nie jest w stanie wygryźć ze składu żadnego z czwórki skoczków, którzy w zeszłym roku zdobyli w drużynie złoty medal mistrzostw świata. Hula intensywnie pracował i walczył o to, by w olimpijskim sezonie wspiąć się na wyżyny umiejętności. Wszak za czasów juniorskich uznawany był za duży talent, ale nigdy potem nie potrafił tych opinii udowodnić.

Zawodziła psychika. Hula nie potrafił znieść presji. W decydujących momentach zawsze czegoś brakowało. Praca przyniosła skutek. Hula wywalczył miejsce w kadrze, zastępując Macieja Kota i w Oberstdorfie był bezbłędny. Skoczył 206 i 210 metrów i dwukrotnie zajął w swojej grupie skoczków trzecie miejsce. Nikt już z niego nie drwił. Zawodnik dołączył do swoich bardziej utytułowanych kolegów i również on zapisał się na kartach historii w najlepszym okresie dla polskich skoków.

Łzy na podium

Gdy w grudniu zdobywał pierwszy tytuł mistrza Polski, z pewnością marzył o kolejnych sukcesach. Przyszły one szybciej, niż się spodziewał. W wywiadzie udzielonym TVP Sport odpowiadał łamiącym się głosem, widać było łzy wzruszenia. - To łzy szczęścia, po prostu się cieszę - przyznał Hula.

- Pewnie to, że jestem medalistą MŚ w lotach, dotrze do mnie, jak opadną emocje. Na razie widzę, że medal jest. Bardzo się z niego cieszę, jest dla mnie bardzo ważny, jest spełnieniem marzeń. Jestem wzruszony, w telewizji trochę się popłakałem. Także przez to, że trochę już skaczę. W zawodach drużynowych, w których występowałem, bywaliśmy blisko podium, ale zawsze czegoś brakowało. A teraz mam ten medal, nikt mi go nie zabierze i to jest piękne - mówił Hula po niedzielnym konkursie.

Hula w przeszłości skakał już w konkursach drużynowych podczas igrzysk w Turynie (5. miejsce) i Vancouver (6. pozycja). Wtedy był tym młodym, który jest nadzieją na przyszłość. W Pjongczangu będzie najstarszym z naszych reprezentantów i czeka go walka o miejsce w składzie na konkurs drużynowy. Po udanych ostatnich występach wydaje się, że jest pewniakiem.

31-latek może liczyć na wsparcie swojej małżonki Marceliny, z którą ma dwójkę dzieci. Specjalnie dla niej w marcu zeszłego roku wcześniej zakończył sezon, by być z ukochaną przy narodzinach drugiej pociechy. Rodzina Hulów swój biznes związała ze skokami. Ona ma odpowiednie wykształcenie, on doświadczenie. Mają firmę, która produkuje najlepsze jakościowo w kraju kombinezony do tej dyscypliny.

ZOBACZ WIDEO: "Jan Ziobro zachowuje się jak nastolatek. Ataki na Małysza zawsze będą odbierane źle"

Źródło artykułu: