Podróż z Innsbrucka do Seefeld trwa pół godziny. Autobusem. Pociągi chwilowo nie jeżdżą, bo przed lutowym czempionatem trzeba było wyremontować dworzec. Wszystko ma być na tip-top. O najmniejszych niedociągnięciach nie ma mowy. Ale spokojnie, dzięki prawie niemieckiej organizacji i precyzji (w końcu region ten sąsiaduje z Niemcami), transport zastępczy działa bez zarzutu. Jazdę umilają widoki przypominające te z filmu o doktorze z alpejskiej wioski. U zamiejscowych wzbudzają zachwyt i wielką ochotę na prędki powrót.
W samym miasteczku nietrudno zauważyć, że już za kilka miesięcy wydarzy się tutaj coś bardzo ważnego. Coś, na co jego włodarzom i mieszkańcom przyszło czekać ponad… 30 lat! O tym, że do wielkiej sportowej euforii w tyrolskim wydaniu już coraz bliżej, przypomina szczególnie wielki napis Seefeld 2019 i zegar, który ulokowano w samym centrum. Najbardziej niecierpliwi kibice już teraz mogą zaopatrzyć się w biuletyny, broszury informacyjne, a nawet szczegółowy program dwutygodniowej imprezy. W punkcie miejscowej informacji turystycznej jest ich pod dostatkiem.
Wśród licznych lokalnych atrakcji znajduję niewielką wystawę o obiecującej nazwie "Einblicke In Die Olympische Geschichte Seefelds" (czyli w skrócie: olimpijska historia Seefeld). Grzech nie obejrzeć. Najpierw trzeba jednak zadzwonić pod wskazany numer, by zjawił się przewodnik. Jak się później okazuje, z pozoru skromne pomieszczenie ze szklaną witryną, to istny skarbiec. Mnogość pożółkłych fotografii, elementów odzieży, oficjalnych maskotek czy nawet przestarzałego sprzętu uświadamia, jak bogata jest sportowa przeszłość i tradycje regionu Seefeld. A Austriacy za punkt honoru przyjęli sobie ich pielęgnowanie.
W drodze do Casino Areny, czyli kompleksu skoczni, na których w 1964 oraz 1976 roku odbywały się konkursy olimpijskie, można przyjrzeć się przepięknej tyrolskiej zabudowie. Wzrok przyciągają wytworne i urokliwe hotele, których balkony uginają się od czerwonych pelargonii. W oczy rzuca się też odnowiona WM-Halle, czyli miejsce, które podczas mistrzostw świata będzie służyło dziennikarzom - całkiem słusznie powiększono je o biuro prasowe i dodatkowy parking. Są tu też oczywiście knajpki, restauracje i puby, w których bezwzględnie zostanie wzniesiony niejeden toast za szczęśliwego triumfatora.
Pani Anna, Polka, która od kilku lat mieszka w Seefeld i przybliża ten region na swoim blogu "Polka w Tyrolu", jest przekonana, że organizacja mistrzostw trafiła w doskonałe ręce. - Tyrol szczyci się tradycjami w sportach zimowych. Tutaj nie tylko mamy do czynienia z kultem sportów zimowych. Fakt, że Tyrol od lat jest miejscem imprez zimowych, skutkuje ogromnym doświadczeniem w ich przeprowadzaniu, co z kolei gwarantuje także ich wysoki poziom. Dodatkowo w Tyrolu jest najwyższej jakości infrastruktura do uprawiania sportów zimowych i organizowania zawodów wysokiej rangi - wyjaśnia. Według niej możność ugoszczenia u siebie najlepszych narciarzy klasycznych to dla Tyrolczyków powód do chluby i radości.
- Tyrolczycy już czekają na mistrzostwa, widać to najbardziej w Seefeld, gdzie już od ponad roku trwa przebudowa infrastruktury zarówno sportowej jak i transportowej. Branża hotelowa zaciera ręce, ponadto są już wytypowane hotele, w których będą ulokowani sportowcy. Od dawna również są podejmowane akcje promocyjne, ogólnie podsumowując pojawia się dużo newsów o zawodach i dużo się o tym wszędzie mówi - tłumaczy pani Anna, z której opinią trudno się nie zgodzić.
Obserwując, z jakim zaangażowaniem Austriacy przygotowują się do przeprowadzenia czempionatu, nie przesadzi ten, kto powie, że to będą naprawdę dobre mistrzostwa. W końcu na możliwość ponownego ugoszczenia sportowej śmietanki czekali dwie dekady. Organizatorzy stają więc na głowie, by w Tyrolu każdy poczuł się jak w domu: dziennikarze, sportowcy i oklaskujący ich kibice. Dla kogo owacja będzie najgłośniejsza? Odpowiedź na to pytanie poznamy za pięć miesięcy. Ale wszystko wskazuje na to, że na wielkie brawa zasłużą przede wszystkim gospodarze.
Barbara Toczek
ZOBACZ WIDEO: Urszula Radwańska: Potrzebowałyśmy z Agą odciąć się od taty. To była dobra decyzja