Po letnich przygotowaniach z polskiego obozu napływały wieści, że Wolny zrobił postępy i zbliżył się do miejsca w drużynie. W Wiśle Jakub Wolny wytrzymał presję i potwierdził swój potencjał. Odleciał w pierwszej serii, przy dobrych warunkach wietrznych uzyskał 128 metrów. Druga próba była równie dobra, 125,5 metra pozwoliło powiększyć przewagę nad Niemcami.
W nieoficjalnej indywidualnej klasyfikacji był ósmy, m.in. przed Stefanem Kraftem czy Markusem Eisenbichlerem. Treningi i kwalifikacje w Wiśle nie były przypadkiem, Stefan Horngacher słusznie wybrał 23-latka zamiast niestabilnych medalistów olimpijskich, Macieja Kota i Stefana Huli.
Były mistrz świata juniorów mozolnie przebijał się do polskiej czołówki. Po złocie w swojej kategorii wiekowej (2014 r.) jego karierę spowolniła poważna kontuzja kolana. W sierpniu 2014 roku nie ustał bardzo długiego skoku w Klingenthal i naderwał więzadło krzyżowe przednie. Rehabilitacja trwała ponad rok. Dopiero jesienią 2015 roku Wolny wrócił na rozbieg. Jak na tak długą przerwę, szybko doszedł do formy, już w styczniu 2016 roku skakał w Pucharze Świata.
Zwycięstwo wraz z kolegami jest największym osiągnięciem w karierze 23-latka. Do tej pory Wolny niczym specjalnym się nie wyróżniał. Jeździł na zawody pucharowe, okazjonalnie punktował, w poprzednim, najlepszym jak dotąd sezonie, zdobył 73 "oczka". Tak naprawdę zabłysnął tylko raz, w Innsbrucku zajął 15. miejsce. Oby popisy w Wiśle nie były jednorazowym wyskokiem.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Pilch zadowolony ze skoków na śniegu. "Fajnie, że nie trzeba jechać do Austrii"