Przed tygodniem Kamil Stoch i Piotr Żyła odczarowali Kuusamo, po 15 latach Polak wywalczył podium na dalekiej północy. Skocznia w Niżnym Tagile to właściwie odpowiednik Rukatunturi w głębi Rosji. Dotkliwe zimno, kręcący wiatr, którzy gra na nosie organizatorom, nic nie robiąc sobie z osłon przed podmuchami. W skrócie kapryśna auta, absolutna nieprzewidywalność wyników i swoisty profil.
- Ma specyfikę, której nie mogę rozgryźć - powiedział Stoch w rozmowie z "TVP". Wyniki z pogranicza Azji z Europą potwierdzają słowa Polaka. Spośród obiektów z kalendarza Pucharu Świata tylko tam nigdy nie stał na podium. Swoją przygodę z Niżnym Tagilem zaczął najgorzej jak się da.
W 2015 roku, po przyzwoitych treningach, kwalifikacja do konkursu wydawała się formalnością. Stoch długo czekał na oddanie skoku, wiatr kręcił, w końcu dostał zielone światło. Spadł na 102,5 m, nie zmieścił się w pięćdziesiątce, a takie sytuacje były raptem cztery w ciągu ostatnich ośmiu lat. Dzień przerwy wyzwolił zapasy sportowej złości, mistrz olimpijski zajął szóste miejsce, najlepsze w przeciętnym sezonie. Po dwóch latach było już lepiej, ale miejsca siódme i piętnaste nie odzwierciedlały jego ambicji.
Pozycje Stocha to i tak najlepszy wyniki spośród wszystkich startów Polaków w Rosji. Punkty zdobywali wszyscy zawodnicy pierwszej kadry, ale nie mają zbyt dobrych wspomnień z wypadów na wschód, szczególnie Dawid Kubacki. Skoczek z Nowego Targu padł ofiarą konkursu z 2014 roku. Jakimś cudem uratował się od koszmarnego upadku. Tuż po wyjściu z progu otrzymał boczny podmuch i stracił równowagę. Rozpaczliwie ratował się przed fikołkiem w powietrzu, częściowo zamortyzował swój upadek, ale uderzył kością krzyżową o zeskok. To bodaj najgorzej wyglądająca wywrotka Polaka w ostatnich latach. Całe szczęście, że skończyło się na strachu.
ZOBACZ WIDEO Andreas Goldberger docenił Piotra Żyłę. "Skacze na wysokim poziomie"